Prawicowi politycy, zagraniczni inwestorzy i wielu ekonomistów krytykowało ustawy pracownicze zakłądające 35 godzin pracy w tygodniu jako szkodliwe dla działalności drugiej w Europie gospodarki. Mimo jednak utrzymującego się wysokiego bezrobocia (ponad 10 proc.) żaden z członków rządu Francois Hollande'a nie skrytykował dotąd publicznie najkrótszego na świecie oficjalnego tygodnia roboczego
— 35 godzin było negatywnym sygnałem dla francuskich firm, bo uznano tę reformę za wskazówkę, że ten kraj nie chce więcej pracować. Jest możliwa obrona tego rozwiązania, ale ze względu na nasze realia gospodarcze, możemy pragmatycznie spojrzeć na te 35 godzin — oświadczył minister gospodarki Emmanuel Macron w parlamencie.
Minister dodał, że nie chce likwidować tygodnia roboczego w tym wymiarze, ale dostosować tak ustawodawstwo, aby firmy mogły zawierać własne porozumienia o płacy i czasie pracy z zakładowymi związkami zawodowymi.
Poprzednia ekipa Nicolasa Sarkozy uelastyczniła tydzień pracy wprowadzając możliwość pracy w nadgodzinach, które nie były opodatkowane. Nie posunęła się do zniesienia ustawy socjalistów twierdząc, że doprowadziłoby to do niepotrzebnych protestów i starć. Hollande po dojściu do władzy zniósł jednak przepis o nadgodzinach.
Macron stwierdził ponadto, że pracodawcom byłoby łatwiej funkcjonować w warunkach spowolnienia gospodarczego, gdyby mogli zawierać krótkoterminowe umowy o zatrudnieniu i wprowadzać obniżki płac, wezwał pracodawców i związki, by renegocjowały umowę o reformie rynku pracy z ubiegłego roku.