Zaostrzenie kar jest dobrą drogą. Tu nie ma żartów. Szczęśliwie nie wystąpiło zagrożenie życia. Ale wyobraźmy sobie, że coś zagroziłoby zdrowiu konsumentów. Trzeba być na to przygotowanym i odstraszać.
A jak jest za granicą? Tam też mamy różne afery.
Często podnosi się, że nasze niedociągnięcia są wyolbrzymiane, a w krajach sąsiadujących jest to wyciszane. Odkąd jest handel i wymiana zdarzają się ci, którzy podejmują próby oszukania konsumentów i swoich konkurentów na rynku.
Jesteśmy w stanie ocenić ile te incydenty mogą nas kosztować?
To wróżenie z fusów. Czasami duża afera to burza w szklance wody. Pojawiają się informacje, że polska żywność jest tańsza to konsumenci będą ją wybierali. Nie jestem takim optymistą. To nie kwestia tylko wołowiny czy wieprzowiny. Część krajów zlikwidowała import wieprzowiny z Polski. Część stosuje się do regionalizacji. Tym samym część podmiotów gospodarczych jest poza głównym rynkiem. Widać mniejsze zainteresowanie polską wieprzowiną, chociaż eksport wcale bardzo nie zmalał. Rośnie jednak ujemne saldo w tej grupie towarów.
My nie doceniamy wołowiny. Na rynku krajowym spożywamy ok. 2 kg na głowę rocznie. Ponad 80 proc. wołowiny jest eksportowane, głównie do krajów unijnych. Przed integracją nikt nie dawał szansy polskiej wołowinie. Polska jako jeden z nielicznych krajów wysokorozwiniętych zwiększała eksport. Dzięki dobrej jakości mięsu po relatywnie niższych cenach niż konkurencja, mieliśmy szansę stać się poważnym centrum produkcji wołowiny w Europie.
No i tak się stało.
Ciągle byliśmy na krzywej wznoszącej z perspektywami.
Jest zagrożenie, że nasz znaczący wzrost eksportu zostanie wyhamowany?
Oby nie, ale takie niebezpieczeństwo jest. Wcale to nie musi dotyczyć tylko wieprzowiny czy wołowiny.
Czyli zagrożona jest polska żywność, bo coś źle się dzieje?
Tak. Było coś z trzodą, bydłem, to może nie ruszać mleka czy drobiu.
A poszczególne kraje chętnie to nagłośnią.
Od dawna próbujemy walczyć o polską markę. Na pewno to zaszkodzi. Uważam, że na pewno będzie wyhamowanie w krótkim okresie. W dłuższym okresie na pewno będzie pogorszenie opłacalności. Jeżeli coś się dzieje, to handlowcy będą proponowali niższe ceny. To jest realne niebezpieczeństwo.
Mówią, że wołowina w Polsce będzie tańsza i będziemy więcej jedli.
Producent musi zarobić. Nikt za darmo nie będzie produkował. A Polscy konsumenci zaczęli przyzwyczajać się do wołowiny, chociaż ciągle spożycie jest na poziomie najniższym w całej historii kraju, od Mieszka I.
Mam nadzieję, że nasi i zagraniczni konsumenci zapomną o incydentach. Po wyjaśnieniu spraw znowu będziemy mogli patrzeć optymistycznie na perspektywy eksportu polskiej żywności i wzrost spożycia na rynku krajowym.