W sobotę prezydent Francois Hollande zaapelował o podwyższenie cen skupu dla producentów zwierząt hodowlanych, gdy minister rolnictwa Stephane Le Foll ujawnił, że około 10 proc. z nich grozi bankructwo. Francuski sektor bydła, trzody chlewnej i mleka znalazł sie w kryzysowej sytuacji głównie z powodu zastoju w międzynarodowym popycie, wynikającym z kolei z rosyjskiego embarga na żywność, mniejszego popytu w Chinach i tańszej podaży z innych krajów Unii.
Rolnicy w niedzielę wieczorem zaczęli blokować cztery główne drogi dojazdowe do Caen 300 traktorami, maszynami rolniczymi oraz przyczepami pełnymi odchodów zwierzęcych i śmieci.
- Próbowaliśmy od kilku miesięcy uczulić władze na kryzys w rolnictwie. Najwyraźniej nikt nas nie wysłuchał - stwierdził w kanale tv BFM szef lokalnej organizacji rolników FDSEA Sebastien Debieu.
Minister rolnictwa Le Foll zapowiedział na czwartek spotkanie z hodowcami z Normandii, regionu słynącego z wyrobów mlecznych. np. serów camembert.
Francuscy hodowcy bydła organizowali protesty od kilku tygodni, m.in. krajową "noc rozpaczy" 2 lipca, z udziałem także hodowców trzody chlewnej. Na drogach palono wtedy opony, organizowano blokady, a przed supermarketami wyrzucano zwierzęcy nawóz. Największe protesty były w zachodniej części kraju, gdzie skupiła się hodowla zwierząt.