Gospodarka na hamulcu

W IV kwartale 2017 r. i I kwartale 2018 r. polska gospodarka minęła okresowe maksimum wzrostu. To nie oznacza, że dynamika szybko wyraźnie się obniży. Jednakże weszliśmy w fazę cyklicznego wyhamowania. Wtedy ujawniają się koniunkturalne zagrożenia, zarówno te wewnętrzne, jak i zewnętrzne – piszą ekonomiści.

Publikacja: 16.05.2018 21:00

Gospodarka na hamulcu

Foto: Adobe Stock

Wzrost gospodarczy w 2017 r. napędzały dwa podstawowe czynniki popytowe: spożycie indywidualne i eksport. O ile tempo wzrostu spożycia stabilnie przyspieszało w skali roku (od 4,5 do 5 proc. r./r.), głównie dzięki programowi 500+ i przyspieszeniu dynamiki wynagrodzeń, o tyle eksport zależał od sytuacji na rynkach bazowych, a ta była wyjątkowo wahliwa. W skali roku dynamika eksportu była w miarę wysoka (8,2 proc. r./r.), ale to w miarę wysokie tempo wzrostu obniżyło się w ostatnich miesiącach.

Nakłady inwestycyjne na środki trwałe, odpowiedzialne za hamowanie wzrostu gospodarczego w 2016 r., przyspieszyły w drugiej połowie 2017 r. (z 1,4 proc. w I kwartale do 5,4 proc. r./r. w IV kwartale), ale tempo wzrostu nie było wystarczające do osiągnięcia poziomu z 2015 r. (nakłady zmniejszyły się o 8,2 i wzrosły o 3,3 proc. odpowiednio w latach 2016 i 2017).

Prognozy

Przewidujemy jednak obniżenie dynamiki konsumpcji. Nominalne dochody mogą wzrosnąć bardziej niż w 2017 r., głównie dzięki wzrostowi wynagrodzeń (zatrudnienie może rosnąć trochę wolniej, a przeciętne płace znaczne szybciej niż w 2017 r.) i szybciej rosnącym świadczeniom społecznym.

Inflacja, po zmianie koszyka wag, jest ponownie niska (zmniejszyła się z 2,5 do 1,6 proc. od listopada 2017 do kwietnia 2018) i nawet jeśli w kolejnych miesiącach przyspieszy, to jej wpływ na zmniejszenie realnych dochodów będzie ograniczony.

To raczej inne dochody (zyski i inne dochody z działalności gospodarczej) mogą przyhamowywać ogólną dynamikę dochodów. Podatki dochodowe będą raczej neutralne dla wzrostu dochodów do dyspozycji, a trudno spodziewać się radykalnych zmian po stronie oszczędności gospodarstw domowych.

Jeśli utrzyma się podobna jak w ostatnich kwartałach inflacja płacowa (mierzona wzrostem nominalnej przeciętnej płacy w sektorze przedsiębiorstw), a złoty się osłabi, to jest prawdopodobne przyspieszenie wzrostu inflacji do poziomu ponad 3 proc. pod koniec bieżącego roku. Nie jest to jednak scenariusz bazowy. W bazowym, zakładając stabilność złotego, można oczekiwać inflacji w okolicach celu inflacyjnego NBP (czyli 2,5 proc.).

Przedstawione wyżej obserwacje należy interpretować tak, że nadal w polskiej gospodarce i jej międzynarodowym otoczeniu utrzymuje się dobra koniunktura i taka utrzyma się w horyzoncie 3–4 kwartałów. W obecnym roku dynamika wzrostu PKB w Polsce będzie zbliżona do poziomu zeszłorocznego.

Jednakże będzie stopniowo wyhamowywać. Na co wskazują już dostępne dane dotyczące produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej i eksportu.

Nie zrównoważy tego wzrost nakładów inwestycyjnych. Tym bardziej że pociągać będzie za sobą ujemny wkład do wzrostu PKB eksportu netto. Jeśli eksport będzie rosnąć szybciej wówczas dynamika PKB może być odpowiednio większa i odwrotnie.

Zagrożenie upatrujemy w utrzymaniu się wyższej niż prognozujemy dynamiki konsumpcji, m.in. w następstwie zwiększenia wydatków publicznych, co może powodować pogorszenie się salda bilansu handlu zagranicznego i bilansu płatniczego, tym mocniejsze, im słabsza będzie dynamika eksportu. A ta w ostatnim okresie osłabła. Po części dlatego, że wskaźniki koniunktury w Niemczech pogarszają się.

Zagrożenia wewnętrzne

Ostatnia notyfikacja fiskalna wskazuje na zmniejszenie deficytu sektora finansów publicznych z 2,3 w 2016 roku do 1,7 proc. PKB w 2017 r. Jednocześnie mocno pogorszył się deficyt w podsektorze centralnym (odpowiednio z 2,3 do 3,8 proc. PKB).

Praktycznie obniżenie deficytu całego sektora finansów publicznych nastąpiło dzięki nadwyżce w podsektorze świadczeń społecznych. Obniżka deficytu może sugerować zacieśnienie fiskalne, ale niekorzystna jego struktura źle wróży wykonaniu deficytu w 2018 r.

Oczekiwanie Ministerstwa Finansów, iż deficyt sektora centralnego wyniesie 3 proc. PKB jest możliwe, ale przyjmując, że podsektor centralny nadal będzie w ekspansji (vide nowe propozycje wydatkowe i brak informacji o oszczędnościach, ewentualnie o nowych podatkach), trudno jednak będzie poprawić wynik z 2017 r. Bardziej prawdopodobne jest jego zwiększenie.

Z dużym też prawdopodobieństwem pogorszy się wynik podsektora samorządowego (wybory!) i tu z niewielkiej (0,1 proc. PKB) nadwyżki zmieni się on na deficyt – choć niewielki z uwagi na obowiązujące regulacje.

Duża nadwyżka w podsektorze funduszy zabezpieczenia społecznego (2 proc. PKB) z dużym prawdopodobieństwem istotnie się zmniejszy.

Sumując, aktualnie głównych zagrożeń wewnętrznych upatrujemy w: rosnącym deficycie zasobów pracy, wzroście wynagrodzeń przekraczającym dynamikę wydajności pracy oraz oparciu wzrostu gospodarczego na ekspansywnej (biorąc pod uwagę fazę koniunktury) polityce fiskalnej i monetarnej.

Sytuacja przedsiębiorstw

Symptomem niekorzystnej tendencji w wymiarze mikroekonomicznym jest to, że w zdecydowanej większości analizowanych przez nas działów gospodarki prognozujemy, iż w drugiej części okresu projekcji dynamika będzie niższa niż w pierwszej. W rezultacie przewidujemy, pomimo dobrej koniunktury, wzrost zagrożenia upadłością, szczególnie w przypadku przedsiębiorstw średnich oraz przedsiębiorstw usługowych.

Te drugie mają szczególne problemy z narastającym w Polsce wyścigiem płacowym. Coraz trudniej im sprostać wymaganiom pracowników, gdyż w ich przypadku udział wynagrodzeń w kosztach działalności jest wysoki. I nie mają one takich jak inne przedsiębiorstwa możliwości dokonywania cięć w innych rodzajach kosztów.

Bardzo ważnym analitycznie i praktycznie przypadkiem jest budownictwo. Tu bieżące dane wykazują bardzo wysoką dynamikę wzrostu sprzedaży, a jednocześnie wyraźnie wzrasta poziom zagrożenia upadłością w tym sektorze.

To wymaga szczególnej uwagi i dodatkowego rozpoznania. Rząd powinien możliwie szybko zorganizować debatę okrągłego stołu z udziałem przedstawicieli tego sektora i niezależnych ekspertów.

Wydaje się bowiem, że mamy tu do czynienia z nowym syndromem, na który składa się: brak pracowników, wzrost cen materiałów budowlanych, wadliwe działanie systemu zamówień publicznych, co łącznie powoduje ograniczenie marży zysku i pogorszenie wskaźników finansowych przedsiębiorstw budowlanych. Zauważalne są także symptomy przegrzania koniunktury w budownictwie mieszkaniowym i narastanie bańki kredytowo-cenowej, czemu sprzyja ujemna realnie stopa referencyjna banku centralnego.

Generalnie nasze badania wykazują, że stopniowo pogarsza się demografia polskich przedsiębiorstw. Ciągle rośnie liczba małych przedsiębiorstw, natomiast zbyt mało z nich staje się firmami średnimi, które umiędzynarodawiałyby swoją działalność, jak ma to miejsce w Niemczech.

W naszym przypadku jest to szczególnie istotne, bowiem to właśnie przedsiębiorstwa średnie stanowią często zaplecze wytwórcze dla przedsiębiorstw zagranicznych, a jednocześnie mogą być ich rynkową przeciwwagą. I właśnie m.in. w odniesieniu do tego rodzaju przedsiębiorstw obserwujemy silniejszy wzrost zagrożenia upadłością. Stają się one „miękkim podbrzuszem" polskiej gospodarki. I dlatego strukturalna polityka gospodarcza powinna być znacznie mocniej ukierunkowana na przeciwdziałanie temu zagrożeniu.

Co można zrobić

Z perspektywy polityki gospodarczej wskazane przez nas zagrożenia należy interpretować tak, że jej celem z jednej strony staje się zapobieganie silnemu osłabieniu wzrostu gospodarczego. Z drugiej strony idzie o to, aby nie sięgać do środków (np. stymulacji fiskalnej), które mogą podtrzymywać dynamikę gospodarki za cenę pogłębienia rozpoznanych zagrożeń wewnętrznych. Lepiej pobudzać wzrost produktywności różnych czynników wytwórczych i eliminować napięcia na rynku pracy.

Jednym z takich sposobów jest aktywne sprzyjanie dopływowi pracowników z Ukrainy i Białorusi, przy jednoczesnym wielostronnym zabieganiu o to, aby na stałe osiedlali się oni w Polsce, wraz ze swoimi rodzinami. Takie działanie jest pilne, bowiem dla przedsiębiorstw, szczególnie średnich, niski koszt pracy był dotąd jednym z głównych źródeł ich rozwoju.

Innym ważnym działaniem, co zdecydowanie podkreślamy w każdym kolejnym raporcie, jest pobudzanie rozwojowych inwestycji przedsiębiorstw prywatnych, szczególnie przez usuwanie rozpoznanych barier inwestowania.

Dobra koniunktura samoczynnie podtrzymuje wzrost. Ma jednak to do siebie, że się cyklicznie waha.

Zawsze przyszłe problemy zaczynają się w okresie dobrej koniunktury, a właściwe działania dostosowawcze należy podejmować, zanim koniunktura osłabnie. Na tym zasadza się prowadzenie polityki antycyklicznej.

Niestety, w naszym przypadku mamy do czynienia w dużej mierze z polityką procykliczną. W rezultacie, kiedy nastąpi silniejsze osłabienie tempa wzrostu, nie będziemy dysponowali możliwościami stymulacji poprzez zwiększenie wydatków publicznych i/lub obniżenie stóp procentowych.

Wzrost gospodarczy w 2017 r. napędzały dwa podstawowe czynniki popytowe: spożycie indywidualne i eksport. O ile tempo wzrostu spożycia stabilnie przyspieszało w skali roku (od 4,5 do 5 proc. r./r.), głównie dzięki programowi 500+ i przyspieszeniu dynamiki wynagrodzeń, o tyle eksport zależał od sytuacji na rynkach bazowych, a ta była wyjątkowo wahliwa. W skali roku dynamika eksportu była w miarę wysoka (8,2 proc. r./r.), ale to w miarę wysokie tempo wzrostu obniżyło się w ostatnich miesiącach.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami
Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny