Z naszych rozmów wynika, że przesłanie Zandberga to próba osadzenia, zakotwiczenia całego projektu Lewicy w - jak to określają nasi rozmówcy - “podstawach aksjologicznych i etycznych". Lewica chce zaproponować alternatywą dla opowieści prawicy na wszystkich kluczowych płaszczyznach, ale jej politycy jak Zandberg uznają, że nie da się tego dokonać bez konkretnej aksjologicznej podstawy. Mają nią być właśnie egalitarne i społeczne idee “Solidarności” wyrażone w słynnych 21 postulatach.
Lewica od kilku tygodni odwołuje się do dobrze kojarzącego się wśród wyborców skandynawskiego państwa dobrobytu. Ale widocznie okazało się, że to za mało. Problem polegał nie tyle na sformułowaniu politycznego przesłania, ale przede wszystkim na pokazaniu idei, które łączyłyby różne pokolenia polityków tworzących ten projekt i wyborców, którzy mają go wybrać 13 października.
Idee “Solidarności” są uniwersalne i pasują jako “klej” dla tych lewicowych pokoleń, wyborców bardziej konserwatywnych i tych bardziej progresywnych (używając języka Roberta Biedronia). Dzięki tym ideom inne przesłanie Lewicy podkreślane przez polityków od kilku tygodni - właśnie o tych kilku pokoleniach - jawi się jako projekt w którym te pokolenia mogą się wzajemnie wspierać i szanować. Do tego też w Gdyni nawiązywał Zandberg. - Wolnej Polski nie byłoby bez tej historii, bez ich odwagi, ale też bez współpracy, współpracy pomiędzy robotnikami i inteligentami, bez porozumienia i gotowości do kompromisu - mówił. Gdynia, Trójmiasto wydaje się dobrym miejscem mówienia właśnie o tym właśnie fragmencie historii.
Lewica w ten sposób rzuca też wyzwanie partiom, które obecnie najmocniej odnoszą się do idei “Solidarności” i ruchu, który wtedy powstał. Wyzwaniem - jak zwykle w takich sytuacjach - jest to, by to przesłanie zakorzeniło u wyborców. Do wyborów już mniej niż miesiąc. Bez takich ideowych podstaw trudno jednak wyobrazić sobie, że Lewica może sięgnąć po więcej niż 13-15 proc. w sondażach, które ma obecnie.