Wyborców nie emocjonują ciągłe licytacje

- Zarówno obóz prezydencki, jak i rządowy wciąż zachowują się tak, jakby trwała kampania wyborcza i trzeba było ciągle przekonywać wyborców, kto jest silniejszy, kto ma rację, kto zawinił, kto nie potrafi rządzić, a kto się do tego idealnie nadaje - mówi Eryk Mistewicz, specjalista od wizerunku

Aktualizacja: 30.01.2008 08:12 Publikacja: 30.01.2008 02:00

Wyborców nie emocjonują ciągłe licytacje

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Rz: Jeszcze nie ucichł konflikt rząd - prezydent w związku z niepoinformowaniem na czas Lecha Kaczyńskiego o katastrofie lotniczej, a już mamy kolejny spektakl, tym razem z Radosławem Sikorskim. I te same pretensje: kto kogo wprowadził w błąd. Co chcą ugrać obie strony?

Eryk Mistewicz:

Zarówno obóz prezydencki, jak i rządowy wciąż zachowują się tak, jakby trwała kampania wyborcza i trzeba było ciągle przekonywać wyborców, kto jest silniejszy, kto ma rację, kto zawinił, kto nie potrafi rządzić, a kto się do tego idealnie nadaje.

I na chwilę obecną kto wygrywa?

Nikt. Bo na takim ciągłym ścieraniu się ludzi, którzy powinni wspólnie rządzić krajem, nie da się wygrać. Na nic udowadnianie, że prezydent otacza się niewłaściwymi ludźmi albo że rząd celowo dezawuuje prezydenta. Dla przeciętnego wyborcy nie ma to większego znaczenia. On już raz podczas wyborów oddał swój głos i nie ma ochoty brać udziału w dalszej wojnie, bo głosując, nie deklarował przecież, że będzie aż do 2010 roku opowiadał się za jedną ze stron i bronił jej do upadłego. W błędzie jest ten, kto myśli, że ludzi emocjonują licytacje, kto, robiąc remont ulicy, zablokował dojazd do Pałacu Prezydenckiego albo kto komu przysłał faks i o której godzinie, kto wrócił z zagranicy i czy mógł wrócić wcześniej.

Politycy nie zdają sobie z tego sprawy?

Przede wszystkim zapominają o skutku ubocznym takich działań – o tym, że cierpi na tym wizerunek Polski w oczach naszych zagranicznych partnerów. A przecież zarówno rząd, jak i prezydent są reprezentantami Polaków i nadrzędnym celem ich wszystkich działań powinien być wizerunek Polski. W sposób fenomenalny podobny problem został rozstrzygnięty podczas kohabitacji przeciwnych obozów we Francji. Tam dość szybko ustalono, że kwestii takich jak nominacje ambasadorów, relacje międzynarodowe, uczestnictwo w paktach wojskowych etc. nie wolno używać do obniżania rangi przeciwnego obozu politycznego, bo byłoby to ze szkodą dla Francji jako państwa.

Jak to się skończy w Polsce?

Opinia publiczna zmęczona ciągłym wysłuchiwaniem wzajemnych średnio uprzejmych oskarżeń pewnie zacznie się odwracać od rządzących, do których ludzie zaliczają przecież zarówno Tuska, jak i Kaczyńskich. A skutkiem ubocznym może być wzmocnienie PSL oraz lewicy.

Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem