Rz: Z książki „Strach” Jana T. Grossa wynika, że zdecydowana większość Polaków to antysemici. Czy jest tak rzeczywiście?
"Strach” nie jest ani książką stricte socjologiczną, ani historyczną. Nie opisuje w naukowy sposób polskiego społeczeństwa, chociaż korzysta z naukowych materiałów. Tak naprawdę jest ona moralitetem. Obraz, jaki tworzy Gross, język, jakiego używa do opisu Polaków, oraz cały kontekst, który wykorzystuje, jest zamierzoną prowokacją wobec polskiej świadomości, przede wszystkim wobec wypaczeń polskiej samoświadomości historycznej, wobec polskich lęków czy wręcz polskiego wariactwa.
Patrząc na dyskusje wokół tej książki, można odnieść wrażenie, że prowokacja się udała.
Często wstydzę się za to, co wygadują nasi księża. Ale też Kościół uczynił wiele, aby wrogie do Żydów nastawienie zmienić
I tak, i nie. Chyba nie do końca się udała – mam wrażenie, że prowadzi do utwardzenia pewnych postaw. Dla mnie osobiście jako socjologa, który od wielu lat zajmuje się badaniem polskiego antysemityzmu jako faktu psychologicznego, społecznego i politycznego, kwestie, których dotyka Gross, są niezwykle istotne. Przy tym należę do tego samego pokolenia marcowego co Gross i dla nas obydwu spontaniczna reakcja Polaków na antysemickie slogany używane w walce politycznej w 1968 roku stanowiła i wciąż stanowi ważne odniesienie do prac badawczych. Moje poważne zastrzeżenia budzi jednak język, jakiego używa Gross, zwłaszcza z perspektywy socjologa. Niektóre zarzuty przywołują niedobry, niesprawiedliwy kontekst. Bo jeżeli Jan Gross fakt obojętności Polaków, a szczególnie Kościoła, wobec zagłady Żydów nazywa kolaboracją z Niemcami, kolaboracją przez zaniechanie, to jest w tym coś więcej niż werbalne nadużycie. A przecież sam powtarza to, co opisywał w poprzedniej książce: jak najpierw spokojnie czytał o pewnych wydarzeniach, a później nagle uświadomił sobie, że chodzi o coś potwornego. Wymagało to jednak czasu i refleksji. Zarazem Gross pyta, jak to możliwe, by Polacy, którzy byli świadkami zorganizowanego mordu na Żydach, mogli być tak pozbawieni współczucia i tych biednych Żydów, których inni Polacy ocalili, zabijali. Ale przecież i do niego ta straszna prawda docierała z opóźnieniem. Można też zapytać, dlaczego Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie nie powstało w 1948 czy 1949 roku, tuż po zakończeniu procesów norymberskich, lecz 40 lat później. Dlatego tak emocjonalne zarzuty Grossa nie do końca są sprawiedliwe.