Słowom tym do końca pozostała wierna jego najstarsza córka, która jako jedyna kobieta została zamordowana w Lesie Katyńskim. Stało się to prawdopodobnie 22 kwietnia 1940 roku w dniu jej 32. urodzin.
Dziś podporucznik pilot Janina Lewandowska obchodziłaby swoje setne urodziny.
Chciała być śpiewaczką. Ukończyła nawet konserwatorium w Poznaniu. Ale kiedy jej młodszy brat Olgierd zabrał ją na podpoznańskie lotnisko Ławica, pochłonęła ją nowa pasja – latanie. Jako jedna z pierwszych Polek odbyła kursy samolotowy, szybowcowy i spadochronowy. Była pierwszą Europejką, która skoczyła ze spadochronem z wysokości 5 tys. metrów.
Dzięki lotnictwu poznała męża – płk. Mieczysława Lewandowskiego, instruktora pilotażu. Poślubiła go w czerwcu 1939 r. Ale lotnictwo stało się też początkiem jej drogi do Katynia. Dwa dni po ataku Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 roku razem z kolegami z Aeroklubu Poznańskiego zgłosiła się do wojska. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach otrzymała stopień podporucznika pilota. Wiadomo, że 22 września, w momencie pojmania przez Armię Czerwoną, nosiła przyduży oficerski mundur. Wraz z innymi oficerami Wojska Polskiego została umieszczona w obozie w Ostaszkowie, potem – w Kozielsku.
Jej zwłoki odnaleźli Niemcy w czasie pierwszej ekshumacji z mogił katyńskich w kwietniu 1943 roku. Ponieważ nie potrafili wyjaśnić, skąd wzięło się tam ciało kobiety, a obawiali się efektu propagandowego, nie ujawnili tego faktu.