Sikorski potrafi myśleć samodzielnie

Ronald Asmus dla "Rzeczpospolitej": rozmawiałem z Radkiem na temat tarczy antyrakietowej. Było oczywiste, że opisywałem amerykański punkt widzenia, ale nie radziłem Polsce, co ma zrobić

Aktualizacja: 21.07.2008 12:28 Publikacja: 20.07.2008 16:27

Sikorski potrafi myśleć samodzielnie

Foto: Flickr

Red

Pozwólcie, że zacznę od wyznania. Oczywiście znam Radka Sikorskiego. Jest moim starym przyjacielem, jednym z wielu, jakich mam w Polsce. Rozmawialiśmy na wiele tematów: NATO, Rosji, Ukrainy, Gruzji, a także czasami o tarczy antyrakietowej. Takie dyskusje prowadzę także z innymi politykami i przywódcami europejskimi. To część mojej profesji, która polega na promowaniu współpracy transatlantyckiej.

Ale niech od samego początku będzie jasne: nigdy nie próbowałem przekonać Radka do jakichkolwiek poglądów na temat tarczy antyrakietowej. Nigdy też nie było między nami żadnej umowy na temat tego, jak Polska powinna postępować dziś lub w przyszłości. Nie pozwólmy, aby rozmowy między przyjaciółmi na temat współczesnej polityki były traktowane jako coś nadzwyczajnego czy wręcz groźnego. Radek Sikorski potrafi myśleć samodzielnie. Doskonale o tym wie każdy, kto go kiedykolwiek spotkał.

Czuję się wyjątkowo związany z Polską. Na ścianie u mnie w biurze wisi polska szpada, którą otrzymałem z rąk premiera Jerzego Buzka

Jeszcze bardziej zdumiewające wydają się sugestie, że mógłbym w jakikolwiek sposób występować w imieniu przyszłej administracji USA. Być może powinno mi schlebiać, że ktoś podejrzewa mnie o takie wpływy. Ale to nieprawda. Oczywiście jestem demokratą, ale nie występuję w imieniu Partii Demokratycznej. Mówię tylko za siebie. W Stanach Zjednoczonych mamy bardzo ważną tradycję dotycząca polityki zagranicznej. Nigdy poza granicami kraju nie podważamy obecnej administracji. Jako Amerykanin respektuję ten zwyczaj. Kiedy rozmawiałem z Radkiem na temat tarczy antyrakietowej, było oczywiste, że opisywałem amerykański punkt widzenia, ale nie radziłem Polsce, co ma zrobić.

Plotki tego rodzaju po raz pierwszy pojawiły się kilka miesięcy temu. Radek i ja rozmawialiśmy wtedy z wysokiej rangi przedstawicielami amerykańskiej administracji i zapewniliśmy, że takie pogłoski są nieprawdziwe. Pozostają nieprawdziwe także i dziś. Z przyjemnością korzystam z okazji, aby tę sprawę wyjaśnić publicznie.

Moje poglądy na temat tarczy antyrakietowej nie są tajemnicą. Wystarczy wpisać moje nazwisko do wyszukiwarki Google, aby się z nimi zapoznać. Osobiście jestem zwolennikiem systemu obrony przeciwrakietowej, o ile jest ona tworzona w odpowiedni sposób. Wielu demokratów uważa, że tak nie jest i sprzeciwiają się tarczy. Dlatego też nie wiadomo, jak zachowa się przyszły prezydent. Nie trzeba być Clausewitzem, aby to wywnioskować. Można o tym przeczytać w takich gazetach jak „Washington Post” czy „New York Times”. Jeśli ktoś chce znać stanowisko senatora Baracka Obamy, może też wejść na jego stronę internetową i przeczytać jego wystąpienia.

Ponad dekadę życia w latach 90. poświęciłem, pomagając Polsce wejść do NATO. Za te wysiłki zostałem odznaczony przez mojego zmarłego przyjaciela Bronisława Geremka Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Na ścianie u mnie w biurze wisi polska szpada, którą otrzymałem z rak premiera Jerzego Buzka. Prezydent Aleksander Kwaśniewski wydał przyjęcie z okazji wydania po Polsku mojej książki o rozszerzeniu NATO. To wszystko spowodowało, że czułem się wyjątkowo związany z Polską.

Pojawiające się podejrzenia niepokoją nie tylko dlatego, że są fałszywe i małostkowe, ale dlatego, że zacierają prawdziwy i ważniejszy obraz. Walczyłem o członkostwo Polski w NATO, bo jestem zwolennikiem jak najbliższych relacji między Stanami Zjednoczonymi a Europą Środkowa i Wschodnią. Te relacje wymagają dziś naprawy. Badania opinii publicznej, wykonane m.in. przez German Marshall Fund, wykazują erozję wzajemnego zaufania i poparcia.

Ten problem pozostanie niezależnie od tego, jaka decyzja zapadnie w sprawie tarczy antyrakietowej. Zastanówmy się więc, jak przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych mógłby odbudować strategiczny sojusz między Waszyngtonem i Warszawą. To jest prawdziwy problem, przy którym powinniśmy współpracować.

Tłum. Wojciech Lorenz

Pozwólcie, że zacznę od wyznania. Oczywiście znam Radka Sikorskiego. Jest moim starym przyjacielem, jednym z wielu, jakich mam w Polsce. Rozmawialiśmy na wiele tematów: NATO, Rosji, Ukrainy, Gruzji, a także czasami o tarczy antyrakietowej. Takie dyskusje prowadzę także z innymi politykami i przywódcami europejskimi. To część mojej profesji, która polega na promowaniu współpracy transatlantyckiej.

Ale niech od samego początku będzie jasne: nigdy nie próbowałem przekonać Radka do jakichkolwiek poglądów na temat tarczy antyrakietowej. Nigdy też nie było między nami żadnej umowy na temat tego, jak Polska powinna postępować dziś lub w przyszłości. Nie pozwólmy, aby rozmowy między przyjaciółmi na temat współczesnej polityki były traktowane jako coś nadzwyczajnego czy wręcz groźnego. Radek Sikorski potrafi myśleć samodzielnie. Doskonale o tym wie każdy, kto go kiedykolwiek spotkał.

Publicystyka
Michał Kolanko: PiS poszerza namiot, Kaczyński tonuje nastroje
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Pani minister, las się pali
Publicystyka
Jan Parys: Imperializm Rosji to nie czołgi i rakiety, lecz mentalność Rosjan
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Imperialna buta Siergieja Ławrowa w ONZ
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Hezbollah bez liderów, Bliski Wschód bez jasnej przyszłości