Każdy pracownik może demaskować nieprawidłowości w relacjach ze swoim pracodawcą. Chodzi tylko o to, by robił to odpowiednio (proporcjonalnie), rzeczowo, a nie złośliwe, w celu zaszkodzenia swojej firmie.
Natomiast nie tylko pracownik, ale każdy ma prawo bronić swojego dobrego imienia. Publicznie atakowany, dezawuowany, jak ma to robić, jeśli nie publicznie? Konferencja prasowa jest do tego tylko formą, środkiem.
Zresztą przedstawicielka CBA powiedziała "Rz", że biuro nie zakazuje Kamińskiemu publicznych wystąpień, ale zarzuca mu, że uprawia politykę informacyjną CBA. Jednak trudno tak zakwalifikować wystąpienia byłego szefa CBA. Dotyczą one bowiem nie tyle jego relacji z (formalnym) pracodawcą, czyli CBA, ile są polemikami ze stawianymi mu zarzutami.
Przypuśćmy, że Kamiński tu i ówdzie "wyręczy" aktualnych szefów CBA i poinformuje opinię publiczną o jakichś pracach biura (pod warunkiem że nie naruszy tajemnicy, bo cały czas jest nią związany, a za jej naruszenie grozi sprawa karna). Wtedy grozi mu odpowiedzialność dyscyplinarna. Najdalej idącą karą dyscyplinarną jest wydalenie ze służby. Pytanie, czy dla Kamińskiego w tym momencie jeszcze jest ona straszakiem? Wątpię.
Pod wieloma względami przypadek Kamińskiego jest wyjątkowy i nie ma tu prostych analogii np. ze zwykłym pracownikiem (funkcjonariuszem), dlatego też ewentualną odpowiedzialność byłego szefa CBA – czy dyscyplinarną, czy pracowniczą – trudno byłoby wyegzekwować.