Tak rozpoczęła się długa historia kłamstwa katyńskiego. Największego i najbardziej perfidnego z licznych kłamstw XX wieku. Bo na temat masakry polskich więźniów kłamali wszyscy. Sowieci, którzy usiłowali zrzucić winę na Niemców. Niemcy, którzy zawyżyli liczbę ciał znalezionych w Katyniu. Amerykanie i Anglicy, którzy woleli sprawę zamieść pod dywan, niż narazić na szwank „jedność koalicji”. A wreszcie polscy komuniści.
Historię tego kłamstwa opisuje profesor Wojciech Materski w książce „Mord katyński. Siedemdziesiąt lat drogi do prawdy”. Choć rzecz jest znakomicie napisana, czyta się przykro. Skala i bezczelność sowieckich matactw jest wprost niewyobrażalna. A co najgorsze, książka Materskiego nie ma zakończenia. Dziś, 70 lat od zbrodni katyńskiej i niemal 20 lat od upadku Związku Sowieckiego, w sprawie Katynia nadal nie mówi się całej prawdy.
Moskwa odmawia ujawnienia tajnych archiwów NKWD (rzekomo się „zgubiły”!), a w odpowiedzi na polską skargę złożoną do Strasburga rosyjscy urzędnicy napisali, że... „nie ma pewności, czy Polaków rzeczywiście rozstrzelano”. Puste gesty wykonane ostatnio przez premiera Władimira Putina w Katyniu nie zastąpią realnych działań.