– Byłem przeciwnikiem i jestem przeciwnikiem IV RP i boję się IV RP – ogłosił na zakończenie niedzielnej debaty Grzegorz Napieralski. Od razu też zaapelował: – Zwracam się do wyborców Platformy Obywatelskiej i Bronisława Komorowskiego, czy po ostatnich wydarzeniach, kiedy spadają notowania Bronisława Komorowskiego, rozważcie, czy nie oddać głosu na mnie. Po ostatnich też wpadkach, kiedy Bronisław Komorowski jednak pokazuje pewną nieskuteczność, uważam, że mogę powstrzymać Jarosława Kaczyńskiego i IV RP.
Te słowa wywołały reakcję kandydata PO. Natychmiast zadeklarował, że IV RP była „czymś szkodliwym”, i na wsparcie tego przypomniał śmierć Barbary Blidy. Wypomniał też Napieralskiemu medialny sojusz z PiS.
Czy ta riposta zaszkodziła Napieralskiemu? Raczej nie. Była tylko reakcją na zaczepkę ze strony drugoligowego zawodnika. Napieralski, kandydat zaczynający od niemal zerowego poparcia, rzucił wyzwanie liderowi sondaży. A ten nie mógł – choć w innych okolicznościach powi- nien tak postąpić – zignorować zaczepki. Jednak odpo- wiadając Napieralskiemu, dodał mu tylko znaczenia.
Nie dziwią więc tytuły w tabloidach: „Wygrał Napieralski, (...) Komorowski trzeci” lub „Remis (ze wskazaniem na Napieralskiego)”. Komorowski jako jedyny uczestnik debaty musiał się odgryzać na prawo i lewo. Jest oczywiste, że musiał to robić pod adresem Jarosława Kaczyńskiego, kandydata z ponad 30-proc. poparciem. Ale traktując na równi Napieralskiego, który dopiero niedawno doszedł do 10 proc. poparcia, wskazał, że to też poważny zawodnik.
– Narodził nam się lider – cieszył się jeden z członków sztabu kandydata lewicy.