No i weź tu jakoś skomentuj, kiedy wobec tak bezczelnej hucpy po prostu ręce opadają. Sześćdziesiąt milionów złotych wsadzić psu pod ogon, aby tylko poprawić szanse tych, którzy pasą się u państwowego żłoba, na pozostanie przy tym paśniku przez kolejną kadencję. By żyło się lepiej.
Bo PO ma takich akurat wyborców, w hierarchii ważności których sprawy publiczne pozostają dość głęboko. Więc żeby im dogodzić, nieba przychylić, władza wydłuży wybory. Aby tylko zrobili tę łaskę i zagłosowali. Sześćdziesiąt baniek! „Kraj bogaty, wytrzyma", jak to mówił powieściowy Mateusz Bigda.
Raptem o pięć milionów więcej, niż bohatersko zaoszczędziła rządząca PO przy wsparciu aspirujących „pjonków" obcinając partiom dotacje budżetowe. Uczciwość każe zaznaczyć, że z tej kwoty sobie samej obcięła PO 20 milionów. Uczciwość każe też zwrócić uwagę, że jednocześnie przyznała de facto sobie samej dodatkowych 35 milionów, o tyle właśnie zwiększając budżety kancelarii premiera i prezydenta. By żyło się lepiej.
Niby nic nowego. Pięć lat temu ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski lekką ręką szurnął prawie sto pięćdziesiąt milionów na wybory prezydenckie w osobnym terminie od parlamentarnych. Wyłącznie po to, żeby zwiększyć szanse kandydata swojej formacji, Włodzimierza Cimoszewicza, argumentem, że skoro parlamentarne wygrały PO i PiS, to prezydent powinien być z innej formacji. Wydatek okazał się zupełnie zbędny, bo Cimoszewicz, postawiony przed takim wyborem, wolał się obrazić i zrezygnować z kandydowania, niż tłumaczyć z transakcji giełdowych swojej rodziny, prawdopodobnie inspirowanych poufną wiedzą ówczesnego premiera o nieogłoszonych jeszcze decyzjach wpływających znacząco na kursy akcji.
Środowiska, które dziś gorąco wspierają dwudniową hucpę PO, wtedy też nie protestowały. Za to z rozmiłowaniem wyliczały, ile to „marnuje" IPN na śledztwa zupełnie nikomu niepotrzebne, skoro w co mamy wierzyć mówią nam autorytety. Z jeszcze większym upodobaniem wyliczały, ile to pieniędzy „zmarnowano" na bazylikę w Licheniu albo wielki posąg Chrystusa, zamiast stawiać za to przedszkola, „hotele socjalne" i izby wytrzeźwień. Choć, jako żywo, ani jeden grosz użyty na te cele nie pochodził z pieniędzy podatników. Uczciwość każe jednak przyznać, że jeśli chodzi o krytykę poczynań Komisji Majątkowej, wspomniane środowiska miały rację. Kościół ma Boga, ma Depositum Fidei, i tym się powinien zajmować, a nie kasą. Natomiast panującej nam Partii Oportunistów z całej ideologii zostało już tylko Koryto, jest zatem godne i sprawiedliwie, słuszne i dla niej zbawienne trzymać się go, by żyło się lepiej, za wszelką cenę. Zwłaszcza, że tę cenę płacą podatnicy.