Ziemkiewicz: Jacek „Jaś Fasola" Żakowski

Tydzień Jacka Żakowskiego. Jak to mówią w radiu ? co miks, to kiks.

Aktualizacja: 26.03.2011 10:31 Publikacja: 26.03.2011 10:28

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Pierwszego babola palnął, gdy w stylu godnym Nagrody im. Trenera Jarząbka (tak, tak, mam na myśli właśnie tego od „łubudubu, łubudubu...") bronił prezydenckiej pisowni. Gdyby ograniczył się do sugerowania, że „wynoszenie się" ponad prezydenta tylko dlatego, że pisze on „bul", jest „półinteligencką pychą" ? nie byłoby o czym wspominać. Nawet stwierdzenie, że za zrobienie dwóch poważnych błędów w dwóch sąsiednich słowach prezydent zasługuje na pochwałę, bo dodał ducha młodym ludziom, którzy mają kłopoty z nauką ortografii, też można by puścić mimo uszu, choć niesie ciekawe implikacje ? tą samą karkołomną metodą można by równie dobrze bronić Kwaśniewskiego, że wielokrotnie występując publicznie w stanie poalkoholowej niedyspozycji pomógł setkom tysięcy Polaków zagrożonych alkoholizmem walczyć ze swa chorobą.

Ale chcąc maksymalnie przypochlebić się prezydentowi, Żakowski przedobrzył: zaapelował, żeby Bronisław Komorowski poddał się oficjalnie badaniu na dysleksję.

No, proszę sobie wyobrazić, że prezydent by Żakowskiego posłuchał. I okazałoby się ? a czegoś jestem pewien, że tak by się okazało, bo dysleksja raczej nie atakuje nikogo w tak późnym wieku ? że prezydent dyslektykiem nie jest?!

No to kim jest, w takim razie? No... właśnie. I to mamy mieć stwierdzone urzędowo i podstemplowane, jak sławne orzeczenie komisji wojskowej, którym chlubił się dzielny wojak Szwejk?

Chyba się Żakowski nie spodziewa, że go za takie podszepty w Belwederze pogłaszczą.

Niezrażony Żakowski parę dni później zabrał się za wspieranie władzy w walce z Leszkiem Balcerowiczem. Tu zresztą trzeba przyznać, że akurat w tej roli publicysta „Polityki" jest wiarygodny ? na tle Salonu, licytującego się w neofickim liberalizmie pozostawał zawsze wyjątkiem ze swą antyliberalną retoryką. Cóż, kiedy i tu Żakowski przedobrzył. Podczas piątkowych obrad swego radiowego politbiura w Tok FM pojechał po Balcerowiczu tak, że odmówił mu nawet profesorskiego tytułu.

Bo, ściśle biorąc, zauważył przenikliwie Żakowski, nie powinno się zwracać do Balcerowicza „panie profesorze", skoro jest on tylko doktorem habilitowanym.

Ho, ho, ho! ? jakby to powiedział obiekt uwielbienia pana redaktora.

Nie będę dyskutował, jak to jest z profesurą Leszka Balcerowicza, akurat w jego wypadku, jak sądzę, ewentualny papierek z Belwederu bądź jego brak nie sprawią, żeby cień, który rzuca, stał się dłuższy albo krótszy.

Chodzi o zupełnie inną minę, na którą wdepnął Żakowski. Państwo już się zapewne domyślają, o kogo konkretnie.

No bo, załóżmy, że to ściśle biorąc racja. Komuś, kto ma tylko doktorat i habilitację nie przysługuje tytuł profesorski.

A komuś, kto nie ma habilitacji, tylko doktorat? No, też nie.

A jeśli ma tylko magisterium? Też nie.

A jeśli nie ma w ogóle dyplomu, i nawet nie do końca wiadomo, jak z maturą?

Aaaa, właśnie, redaktorze Żakowski. Zamachnęliście się na największy autorytet moralny naszego społeczeństwa! Na najczcigodniejszego z czcigodnych! I fakt, że zrobiliście to niechcący was nie usprawiedliwia! Jak śmiecie odmawiać nestorowi III RP, człowiekowi o tak fantastycznym życiorysie, o tylu zasługach, tych marnych paru literek, dołączając w tym do najgorszych moherów od Rydzyka?!

No, więc wbijcie sobie w tę waszą redaktorską głowę: prawo do tytułowania profesorem ma ten, kogo na salonach przyjęło się tytułować profesorem!

Wydawałoby się, tydzień akurat taki, że dla kogoś tak po linii i na bazie jak Żakowski ? po prostu samograj. Gromić spekulantów, którzy podbili ceny cukru. Aptekarzy, którzy, przez zbyt niskie ceny leków, narazili budżet na nadmierne wydatki refundacyjne (bo wszak wiadomo, że staruszkowie wykupują stosy lekarstw i zadają się z nimi z nudów, dla rozrywki). Lobbystów z OFE, przez których mamy dług publiczny. Albo po prostu jak co tydzień powtarzać, niczym Władyka z Janickim, te same jedynie słuszne hasła ze sztandarów walki z PiS.

Ale zachciało się redaktorowi być ambitnym; i takie dwie wtopy, omalże dzień po dniu...

PS. Jeden z licznych, drobnych, ale za to codziennych przykładów „rzetelności" dziennikarskiej „Gazety Wyborczej". Podczas spotkania na Uniwersytecie Opolskim mówiłem (często powtarzam to podczas takich spotkań) o tym, że Polska ma ten sam problem, co wszystkie kraje i społeczności, które przez kilka pokoleń pozostawały w zniewoleniu. Ponieważ w kraju wolnym elity biorą się z awansu, a w kraju skolonizowanym to kolonizator dobiera sobie miejscowych kolaborantów, potrzebnych mu do administrowania podbitego terenu, ściągania z tubylców podatków i trzymania ich w posłuszeństwie. W efekcie przeciętny Amerykanin o swoich elitach myśli odruchowo: są tam, gdzie są, bo na to zapracowali; a przeciętny Polak ? są tam, gdzie są, bo się sprzedali; co niesie znaczące konsekwencje dla tzw. kapitału społecznego.

Jak streszcza te oczywiste skądinąd uwagi opolska „Gazeta Wyborcza"? Przyjechał prawicowy Ziemkiewicz do prawicowych oszołomów i mówił im, że polskie elity to świnie, które się sprzedały. (http://opole.gazeta.pl/opole/1,35114,9311348,Ziemkiewicz_mowi_w_Opolu_o_elitach____WIDEO_.html)

Gdybym nie wiedział, z kim mam do czynienia, pomyślałbym po prostu, że redakcja dla spostponowanie mnie przysłała najmniej rozgarniętego stażystę, który nie nauczył się jeszcze poprawnie streścić kilku prostych zdań. Ale przecież wiem.

Pierwszego babola palnął, gdy w stylu godnym Nagrody im. Trenera Jarząbka (tak, tak, mam na myśli właśnie tego od „łubudubu, łubudubu...") bronił prezydenckiej pisowni. Gdyby ograniczył się do sugerowania, że „wynoszenie się" ponad prezydenta tylko dlatego, że pisze on „bul", jest „półinteligencką pychą" ? nie byłoby o czym wspominać. Nawet stwierdzenie, że za zrobienie dwóch poważnych błędów w dwóch sąsiednich słowach prezydent zasługuje na pochwałę, bo dodał ducha młodym ludziom, którzy mają kłopoty z nauką ortografii, też można by puścić mimo uszu, choć niesie ciekawe implikacje ? tą samą karkołomną metodą można by równie dobrze bronić Kwaśniewskiego, że wielokrotnie występując publicznie w stanie poalkoholowej niedyspozycji pomógł setkom tysięcy Polaków zagrożonych alkoholizmem walczyć ze swa chorobą.

Pozostało 84% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości