Co takie wsparcie ze strony nauczycielki oznacza?
M.Ś.:
To ludzie, którzy mają jakieś poglądy. Obchodzi ich los innych. Zaskakujące jest, że dla wielu ludzi takie myślenie jest myśleniem wywrotowym. Żyjemy w kraju, w którym mamy wolność słowa, i chcę, żeby moi uczniowie mogli z niej w pełni korzystać. Dlatego też szkoła – jako instytucja – nie jest częścią ruchu. U nas każdy pogląd jest akceptowany.
Zauważyłam, że uczniowie zwracają się do nauczycieli po imieniu. To metoda wychowawcza?
Z.K.:
To znosi sztuczną barierę, która w innych szkołach tworzy się między osobą dorosłą a osobą prawie dorosłą. W naszej szkole panuje relacja partnerska.
M.Ś.:
Stawiamy przed naszymi nauczycielami trudne zadanie. Muszą sami zdobywać szacunek u uczniów, który budzą dzięki temu, co sobą reprezentują. Nie przysługuje im on tylko dlatego, że są nauczycielami. Pozwalamy młodzieży ze sobą dyskutować. Uczniowie nie poddają się pewnym decyzjom tylko dlatego, że je wydaje nauczyciel. Mają odwagę zapytać dlaczego.
P.S.:
W naszej szkole panuje atmosfera intelektualnej otwartości i przekonanie, że każdy ma coś ciekawego do powiedzenia.
Dlatego czytacie teksty Emmy Goldman, która była ikoną amerykańskiego anarchizmu i feminizmu, a także terrorystką, która na początku XX wieku namawiała do mordowania kapitalistów?
P.S.:
Tłumaczymy wspólnie książkę Emmy Goldman, ale nie w ramach lekcji. Nie jest to też zawarte w programie szkoły. Nikt nas do tego nie zmusza.
M.Ś.:
W szkole powstaje wiele grup inicjatywnych. Polega to na tym, że grupa uczniów przychodzi do nas i coś proponuje. Szkoła jest demokratyczna i nie ma takiej siły sprawczej, na przykład w postaci pani dyrektor, która powie, że coś jest niesłuszne. Czytanie takich tekstów zmusza też nauczycieli do tego, żeby byli aktywni intelektualnie.
A uczniowie są potem aktywni na manifestacjach i wykrzykują takie hasła, jak: wycofanie religii ze szkół czy legalizacja aborcji?
P.S.:
Zwróciliśmy uwagę na kwestie, o których się nie rozmawia. Nie są omawiane ze społeczeństwem, mimo że tego społeczeństwa bezpośrednio dotyczą.
Trudno się zgodzić, że o aborcji czy wycofaniu religii ze szkół się nie rozmawia. Pisze o tym prasa, a ostatnio choćby za sprawą Janusza Palikota i jego ugrupowania tematy te znowu stały się żywe w publicznej dyskusji.
P.S.:
Oni nie rozmawiają ze społeczeństwem. Prowadzą pozorny dialog. Nikt nie zapyta ponad połowy społeczeństwa – kobiet, co na temat aborcji myśli. Nie ma rozmów rządu czy parlamentarzystów z organizacjami kobiecymi, a społeczne projekty ustaw marszałek Sejmu chowa do zamrażarki.
Ale organizacje kobiece nie reprezentują wszystkich kobiet. A myśleli państwo, że może społeczeństwo nie chce na takie tematy rozmawiać. Sobotni marsz nie cieszył się dużą popularnością. Kilkaset osób to niezbyt wiele.
P.S.:
W porównaniu ze średnią warszawskich pikiet i tak zgromadziliśmy kilkanaście razy więcej osób. W Polsce demonstracje zawsze są mniejsze niż w innych krajach, bo media, szkoły, politycy, Kościół są nastawieni na pacyfikację tego typu działań. Wszyscy jednym głosem mówią, że już nie ma się przeciwko czemu buntować, a żądania czegokolwiek są roszczeniowe i bezproduktywne.
Biorąc pod uwagę fakt, że zaczęliśmy działać miesiąc temu, a to była nasza pierwsza demonstracja – nie mieliśmy wsparcia finansowego, własnych mediów ani struktur – to uważamy ją za duży sukces.
Czyli planują państwo następne takie działania. Ale jeśli pokojowe manifestacje nie pomogą, to czy tak jak "oburzeni" w innych krajach wyjmą państwo pałki, koktajle Mołotowa i zaczną demolować miasto?
P.S.:
Jedyna przemoc, jaka się pojawia na tego typu demonstracjach, to przemoc ze strony policji, która próbuje protestujących usunąć, tak jak było w Nowym Jorku czy Barcelonie. Członkowie ruchów jednak, podobnie jak my, programowo wyrzekają się przemocy i zawsze się do tego stosują. Rozdmuchany przypadek rzymski jest typowym przykładem manipulacji medialnej. W rzeczywistości liczący 20 tys. osób pokojowy marsz "oburzonych" był oddzielony od pięciotysięcznej grupy zadymiarzy, którzy stosowali przemoc. Oni nie byli częścią ruchu.
Zofia Klein, Paweł Szczepura - uczniowie Wielokulturowego Liceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia w Warszawie, członkowie Porozumienia 15 października
Małgorzata Śledziewska - wicedyrektor Wielokulturowego Liceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia w Warszawie, członkini Porozumienia 15 października