Marek Migalski, który był głównym bohaterem artykułu, komentuje to na salonie24.pl:
W dzisiejszym „Uważam Rze” Piotr Zaremba poświęca mi sporą część swojego artykułu o „Chorych na Kaczyńskiego”. Ilość zarzutów i uszczypliwości wobec mnie jest tam spora. Sporo również taniego psychologizowania. Zaremba stosuje wszelkie sposoby, by przedstawić mnie jako osobę niedojrzałą, rozemocjonowaną, patrzącą na świat z pozycji kamerdynera, wtórną, nieoryginalną, śmieszną, egzaltowaną, zagubioną, sfrustrowaną, niepoważną itp. (...) A dlaczego to wszystko? Bo ośmieliłem się napisać małą broszurkę na temat Jarosława Kaczyńskiego.
Zaremba jest publicystą, a ja politykiem, więc to raczej on ma prawo pytać mnie i walić we mnie jak w bęben, niż odwrotnie, ale chciałbym, żeby choć na chwilę on, i jemu podobni, zrozumieli, że zajmowanie się Kaczyńskim nie jest objawem choroby. (...) Jeśli redaktor „Uważam Rze” sądzi, że tym sposobem – zamilczając moje działania polityczne niepoświęcone Kaczyńskiemu, i atakując mnie za każdy wpis o prezesie PiS – narzuci mi obowiązek pisania o wszystkich, ale nie o szefie PiS, to się grubo myli. Kaczyński jest dzisiaj moim konkurentem politycznym i będę się o nim oraz o PiS wypowiadał krytycznie, tak jak on i PiS wypowiadają się krytycznie o PJN. Podobnie zresztą postępować będę wobec PO.
Migalski w swoim stylu pisze o przyczynach powstania broszurki:
Zaremba docieka przyczyn, dla których wydałem ową książeczkę. Jak zwykle psychologizuje i to raczej nietrafnie. Najprostszą odpowiedzią (choć nie uwzględniającą perspektyw i motywacji politycznych) jest ta, że o Kaczyńskim potrafię o wiele więcej powiedzieć, niż na przykład o Tusku. Jak człowiek był na wyprawie w dorzeczu Amazonii, to nie pisze wspomnień z tego, jak budował igloo i jak to jest na biegunie.