W tych trudnych czasach powinniśmy przyjść naszemu państwu z pomocą. (...) Państwo stara się nam to umożliwić. Zobaczmy: jeśli ktoś dużo pije i pali, to zasila budżet całkiem pokaźnymi kwotami z akcyzy i innych podatków pośrednich. Dobrze, żeby była to osoba przyzwoicie zarabiająca i samotna. Wtedy płaci także niemały podatek osobisty, a do tego – o ile pracuje na etacie – powiększoną składkę zdrowotną, nie mogąc się zarazem rozliczyć ze współmałżonkiem ani dokonać odliczenia na dzieci.
Warzecha rozwija swoją myśl:
Zarazem stać kogoś takiego na samochód, oby jak największy, bo przy jego zakupie (broń Boże bez żadnych odliczeń!) państwo obłowi się na VAT-cie, a przy każdym tankowaniu dodatkowo na akcyzie i podatku drogowym. Dobrze też, aby taki dobry obywatel jeździł szybko. Wtedy państwo zarobi na jego mandatach. Rośnie zarazem szansa – w połączeniu z piciem – że taki przykładny obywatel sam się wyeliminuje przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Będzie miał na to zresztą więcej czasu niż poprzednio, bo przecież wiek emerytalny będzie podniesiony. Możliwe także, że przy okazji wyeliminuje jeszcze jakiegoś innego potencjalnego emeryta, a może nawet kilkoro. Ważne jednak, aby zrobił to w taki sposób, żeby eliminacja była od razu całkowita. Nie można przecież narażać NFZ na koszty opieki medycznej, a ZUS-u na koszty renty.
Jaki zatem jest idealny obywatel?
Wyłania nam się zatem portret idealnego Polaka ery ministra Rostowskiego: zapijaczony, palący jak lokomotywa, bardzo szybko i ryzykownie jeżdżący dużym samochodem samotny obywatel z dochodami nieco powyżej przeciętnej, pracujący na etacie. Wypada zarazem ostro potępić wszystkich tych, którzy nie rozumiejąc trudnej sytuacji polskiego państwa, uparcie żyją ze swoich emeryturek i jeszcze domagają się jakichś lekarstw czy refundowanego leczenia. A w dodatku nie mają samochodów. Wstyd!