Reklama

Analiza polsko-litewsko-rosyjska Haszczyńskiego

Polski i Litwy nie łączy już polityka wschodnia. Czy zastąpią ją litewskie zabiegi o rosyjskie względy?

Publikacja: 09.01.2012 19:08

Szef litewskiej dyplomacji Audronius Ažubalis, konserwatysta, a raczej nacjonalista, w opublikowanym w zeszłym tygodniu wywiadzie dla litewskiego magazynu wyraził kilka ciekawych opinii. Nie tylko przyznał, że Litwa jest w konflikcie z Polską, ale jeszcze całą winę za ten stan zrzucił na nasz kraj.

Podkreślił, że Litwini nie potrzebują starszego brata, czyli Polski pouczającej i domagającej się praw dla litewskich Polaków. Litewskie portale, cytując ministra, dodawały do tego wyrażoną parę tygodni wcześniej opinię ojca duchowego Ažubalisa, niegdyś głowy państwa, a obecnie eurodeputowanego Vytautasa Landsbergisa, że Polska zmieniła podejście do młodszego brata, bo uczy się wielkomocarstwowej polityki od Rosji.

Warto krótko najpierw odeprzeć zarzut o polskiej winie, by zabrać się potem za trop rosyjski. Winą Polski, polityków i publicystów tak naprawdę jest przede wszystkim łatwowierność wobec obietnic składanych przez długie lata przez Litwinów i spoglądanie na Wschód w kategoriach długofalowych, strategicznych. Polska godziła się na litewskie zwodzenie i przekładanie spełnienia obietnic w sprawie praw mniejszości polskiej, bo chciała, by Litwa poczuła się bezpiecznie, by zadomowiła się w NATO i Unii Europejskiej. Nawet nie bardzo można zarzucić polskim politykom brak wrażliwości, prawie każdy z nich zdaje sobie sprawę z bagażu wspólnej historii i umie sobie wyobrazić, co by było, gdyby w Warszawie i okolicy znaczną część ludności stanowili Niemcy lub Rosjanie (bo w Wilnie co piąty mieszkaniec to Polak, w okolicznych rejonach więcej niż co drugi). W sprawie winy odpowiedzią jest też to, kto (Litwa) wprowadza niekorzystne dla mniejszości ustawy.

W ten niekończący się spór młodszego brata ze starszym bratem wkrada się, jak przed laty, wielki brat. W czasach prezydentów Valdasa Adamkusa i Lecha Kaczyńskiego oba kraje uchodziły za najostrzejszych w Unii Europejskiej wojowników w stosunkach z Rosją. Teraz, za wykształconej w Leningradzie prezydent Dalii Grybauskaite, między Litwą i Rosją nie panuje już werbalna zimna wojna, lecz chłodny pokój. Wiele wskazuje na to, że Wilno chciałoby go przekształcić w pokój całkiem ciepły, choć oficjalnie prorosyjskich polityków u władzy nie ma. Litwini już zapomnieli o swojej niechęci do Moskwy z czasów radzieckich. Kultura i język rosyjski, także dzięki wszechobecnym rosyjskojęzycznym telewizjom i częstym koncertom gwiazd, nawet w bastionie litewskości Kownie, są mile widziane. Wciąż jest tak, że najłatwiej zostać milionerem, gdy się prowadzi interesy z Rosją, a taka wizja, zwłaszcza w czasach kryzysu, kusi.

Litwa nadal jest, i do czasu ukończenia mostu energetycznego do Polski (co nastąpi najszybciej w 2015 roku) i zwłaszcza wybudowania nowej elektrowni jądrowej (co może nie nastąpić wcale, a jeżeli już, to nie wcześniej niż w 2020 roku) będzie prawie całkowicie zależna energetycznie od Rosji. I to też skłania do pogodzenia się z wielkim bratem. Na razie jest tak, jak mówi znany litewski publicysta, że Moskwa nie widzi Wilna, bo to dla niej za mały gracz. Ale, dodam, to może się zmienić.

Reklama
Reklama

W odtwarzaniu rosyjskiej strefy wpływów taki mały gracz, nasz młodszy brat, okaże się ważny, gdy Unia Europejska będzie słabsza i mniej atrakcyjna dla zwykłych obywateli. Dla nich peryferie upadającej Unii mogą być mniej pociągające niż współpraca z silną Rosją, a skoro dla nich, to i dla polityków. Odcinanie się od starszego brata zwiększa prawdopodobieństwo realizacji tego scenariusza. Nie jest jeszcze za późno na to, by to sobie uświadomić. I w Wilnie, i w Warszawie.

Szef litewskiej dyplomacji Audronius Ažubalis, konserwatysta, a raczej nacjonalista, w opublikowanym w zeszłym tygodniu wywiadzie dla litewskiego magazynu wyraził kilka ciekawych opinii. Nie tylko przyznał, że Litwa jest w konflikcie z Polską, ale jeszcze całą winę za ten stan zrzucił na nasz kraj.

Podkreślił, że Litwini nie potrzebują starszego brata, czyli Polski pouczającej i domagającej się praw dla litewskich Polaków. Litewskie portale, cytując ministra, dodawały do tego wyrażoną parę tygodni wcześniej opinię ojca duchowego Ažubalisa, niegdyś głowy państwa, a obecnie eurodeputowanego Vytautasa Landsbergisa, że Polska zmieniła podejście do młodszego brata, bo uczy się wielkomocarstwowej polityki od Rosji.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Hołd lenny prezydenta Nawrockiego
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jak Tusk i Kaczyński stali się zakładnikami Mentzena i Bosaka
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Narada Tuska i Nawrockiego przed spotkaniem z Trumpem w cieniu Westerplatte
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki potwierdził na Radzie Gabinetowej, jaki jest jego główny cel
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Panie Prezydencie, naprawdę wytyka Pan Ukraińcom leczenie dzieci z rakiem?
Reklama
Reklama