Marek Magierowski: Niemcy zbyt gorliwie posługują się linijką, a zbyt mało wyobraźnią

Publicysta "Uważam Rze" zastanawia się jak wyglądałaby mapa Europy, gdyby średniowieczną technikę zastosować do opisu współczesnej rzeczywistości?

Publikacja: 28.01.2012 13:01

Marek Magierowski: Niemcy zbyt gorliwie posługują się linijką, a zbyt mało wyobraźnią

Foto: W Sieci Opinii

Marek Magierowski pisze:

Historia europejskich map to dzieje wzlotów i upadków państw, nieustannie przesuwanych słupów granicznych i unii personalnych. To kalejdoskop małych księstewek, które rodziły się po rozpadzie wielkich mocarstw, a potem łączyły na nowo. Mapa to organizm, który żyje, nawet jeśli wydaje nam się, że współczesne granice wytyczone na Starym Kontynencie zostaną już z nami na wieki. A przecież od ostatniego „przerysowania” mapy Europy po upadku komunizmu i zburzeniu muru berlińskiego minęło niespełna ćwierć wieku. Od ogłoszenia niepodległości Kosowa – trzy lata. Nie oszukujmy się: to zaledwie chwila.

Jak by zatem wyglądała nowa mapa?

Wielka Rosja, nieobliczalna, tryskająca drogocennym gazem. Wreszcie Wielka Brytania, skurczona do małej wysepki gdzieś na horyzoncie, niewiele większej od Irlandii (gdyby mapę sporządzał kartograf francuski, Albion mógłby w ogóle z niej zniknąć).

Zerkając na sam skraj dysku, natknęlibyśmy się na smoki lub inne przerażające kreatury. Słynna mapa Borgiów, którą można obejrzeć w Muzeach Watykańskich, w lewym górnym roku zawiera taki oto malowniczy opis: „Hic etiam homines magna cornua habentes longitudine quatuor pedum, et sunt etiam serpentes tante magnitudinis, utunum bovem comedant integrum”. Czyli: „Tutaj występują ludzie o wielkich rogach, liczących cztery stopy długości, a także węże tak ogromne, iż potrafią pożreć wołu w całości”. Anno Domini 2012 Europa usytuowałaby swojego potwora gdzieś nad Dunajem a stosowny podpis brzmiałby: „Hic sunt Orbanes”.

Najciekawsze, do którego Rzymu prowadziłyby dziś wszystkie polityczne drogi:

W środku znalazłby się Berlin, jako najbardziej wpływowe miasto kontynentu, a co za tym idzie – także najważniejszy punkt odniesienia (na starożytnych mapach, projektowanych przez greckich mistrzów, w centrum była zawsze Hellada).

Stolica Niemiec byłaby też zdecydowanie większa niż pozostałe metropolie. Podobnie zresztą jak całe Niemcy: 700 lat temu nie dbano o proporcje: to, co ważne, musiało być po prostu duże. O drugie miejsce w tej klasyfikacji Paryż rywalizowałby z Brukselą. Warszawa, Sztokholm czy Wiedeń pozostałyby niedużymi plamkami. (…) Mielibyśmy więc Angelę Merkel dumnie noszącą cesarskie szaty, Nicolasa Sarkozy’ego przemierzającego konno Langwedocję i Mario Montiego siedzącego na złoconym tronie w stroju weneckiego doży. Dostrzeglibyśmy malutką wieżę Eiffla, Bramę Brandenburską, a także miniaturowy Pałac Kultury i Nauki. Twórcy mapy prawdopodobnie nie namalowaliby na niej żadnej chrześcijańskiej katedry – z obawy przed zarzutami o religijną nietolerancję.

Magierowski pointuje:

Dzisiaj Niemcy zachowują się podobnie jak ich przodkowie sprzed 500 lat, którzy zarabiali na atlasach, globusach i kwadrantach, ale raczej nie wychylali nosa poza Europę i nie organizowali wielkich wypraw.

Wolą poczekać, aż Amerykanie, Brytyjczycy i Francuzi obalą Kaddafiego, by potem zbudować linię szybkiej kolei z Trypolisu do Bengazi. Nie angażują się w polityczne rozgrywki na Dalekim Wschodzie, aczkolwiek z przyjemnością zaopatrują Chińczyków w mercedesy i maszyny budowlane. Ameryka Południowa interesuje ich o tyle, o ile będą mogli tam sprzedawać duże ilości aspiryny Bayera – głównie Brazylijczykom, skacowanym po karnawale.

Niemców interesuje teraz mapa Europy, którą sumiennie kreślą od wielu lat. Niestety (albo stety), nie wychodzi im to najlepiej, bo zbyt gorliwie posługują się linijką, a zbyt rzadko wyobraźnią.

 

Marek Magierowski pisze:

Historia europejskich map to dzieje wzlotów i upadków państw, nieustannie przesuwanych słupów granicznych i unii personalnych. To kalejdoskop małych księstewek, które rodziły się po rozpadzie wielkich mocarstw, a potem łączyły na nowo. Mapa to organizm, który żyje, nawet jeśli wydaje nam się, że współczesne granice wytyczone na Starym Kontynencie zostaną już z nami na wieki. A przecież od ostatniego „przerysowania” mapy Europy po upadku komunizmu i zburzeniu muru berlińskiego minęło niespełna ćwierć wieku. Od ogłoszenia niepodległości Kosowa – trzy lata. Nie oszukujmy się: to zaledwie chwila.

Pozostało 81% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości