Tomasz Nałęcz przyznaje, że materiał BBC bardzo go zaskoczył:
Stacja BBC przyzwyczaiła nas do dość wyśrubowanej dziennikarskiej sumienności i obiektywizmu. Standardy tej telewizji nakazują, by omawiając jakieś zjawisko, ważyć starannie, czy jest ono w danym kraju czymś wyjątkowym, czy powszechnym. BBC pokazuje takie sceny ze stadionów, które miały miejsce, ale zarazem tworzy wrażenie, że jest to polska norma.
Do czego był Anglikom potrzebny taki film? Doradca prezydenta Komorowskiego uważa, że to kwestia przypadku:
Życie mnie nauczyło, że znacznie częściej mamy do czynienia z ignorancją niż złą wolą. Ja to traktuję w kategoriach wypadku przy pracy, choć jest to pewna niestosowność. Od takiej stacji oczekiwałbym programu bardziej wyważonego i całościowego. To, co jest zdarzającą się patologią i zjawiskiem marginalnym, pokazano jako tolerowaną codzienność i realne zagrożenie dla gości z Europy. Obraz polskiego kibica został wykoślawiony.
I przekonuje, że antysemityzm i rasizm nie są u nas powszechne: