Także ton relacji związanych ze śmiercią w Iraku majora Hieronima Kupczyka był tak porażająco tragiczny, że logicznie rzecz biorąc do gazety powinna być dołączona chustka do nosa. A bardzo by się też przydała przy oglądaniu wszystkich dzienników telewizyjnych.

Nie lekceważę śmierci majora Kupczyka. Bardzo nad nią ubolewam. Współczuję rodzinie poległego. Ale nie mogę się nie zastanawiać, jak wyglądałby dziennik , co pisałyby inne gazety, co mówiły rozgłośnie i jak długo by to trwało, gdyby major poległ pod Termopilami. Gdyby zginął na Westerplatte. Oddał życie szturmując Monte Cassino. Został rozerwany granatem podczas zdobywania PAST-y w powstaniu warszawskim.

Majorowi Kupczykowi należy się cześć i chwała. Ale to jest jedna sprawa. Druga, to eksploatacja przez media zwłok zawodowego żołnierza postrzelonego przypadkowo i tragicznie w Iraku. Trzeba znać proporcje. Trzeba rozróżniać między bohaterstwem i martyrologią a przypadkową śmiercią w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Ta jedna, samotna śmierć sprowadziła na Polskę kilkudniowy stan medialnej histerii w atmosferze narodowej klęski. Co tężsi moraliści zaczęli się już zastanawiać nad wycofaniem polskich wojsk z Iraku, gdzie ochotniczym żołnierzom zawodowym grożą rozliczne niebezpieczeństwa. To bardzo pięknie, że wartość ludzkiego życia i wrażliwość na śmierć tak wzrosły. Ale wątpię, by tragedia majora Kupczyka na pewno mogła być powodem reorientacji polskiej polityki zagranicznej.

Radzę z całego, współczującego rodzinie majora Kupczyka serca. Ciszej nad tą trumną."