Faraon. Dynastia islamska

Piątek, Kair, plac Tahrir - chyba skądś to znamy? Egipt znowu w nastroju rewolucyjnym. Z tym, że tym razem skierowanym przeciw tym, którzy wygrali w poprzedniej rewolucji z początku 2011 roku - islamistom z Bractwa Muzułmańskiego.

Publikacja: 23.11.2012 11:42

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

A w szczególności przeciwko wywodzącemu się z Bractwa prezydentowi Mohamedowi Mursiemu, który kilka miesięcy temu, gdy wygrywał wybory, nie zapowiadał się na charyzmatycznego przywódcę ani nawet silnego. A teraz od liderów opozycji doczekał się przydomka "Nowy Faraon".

Mursi zasłużył nań sobie wydając w czwartek dekret, w którym uznał, że jego decyzje "są wiążące". W ten sposób islamistyczny prezydent postawił się poza kontrolą silnej dotychczas władzy sądowniczej. Sędziowie sporo krwi napsuli Bractwu, odrzucając m.in. jego kandydatów w wyborach (choć jeden przypadek może się Mursiemu podobać - on sam walczył o najwyższy urząd z ławki rezerwowych Braci, gdy odrzucono głównego kandydata).

O kontroli politycznej już od jakiegoś czasu nie ma mowy - nie działa parlament, rozpadła się komisja przygotowująca nową konstytucję (a ściślej opuścili ją wszyscy, którzy mają inną wizję Egiptu niż islamistyczna - liberałowie i chrześcijanie).

Co prawda - formalnie nadał sobie władzę, której nikt nie może podważyć, tylko tymczasowo. Do momentu wybrania nowego parlamentu i przyjęcia nowej konstytucji. Kiedy to będzie, a zwłaszcza ,jak będzie wyglądała ta konstytucja, skoro przygotują ją Bracia i inni islamiści na prawo od nich - trudno jednak powiedzieć.

Mohamed Mursi wydał dekret o swojej politycznej nieomylności dzień po utwierdzieniu się w przekonaniu, że jest najpoważniejszym graczem w regionie. To dzięki niemu (no i dzięki naciskom Ameryki) powstrzymano kolejną wojnę na Bliskim Wschodzie. To jego ludzie wynegocjowali rozejm między Izraelem a rządzącym w Strefie Gazy Hamasem.

Egipski prezydent mocą swojego dekretu zwolnił też prokuratora generalnego. I nakazał wznowienie procesów vipów poprzedniego reżimu odpowiedzialnych za krwawe próby zdławienia rewolucji, która w lutym 2011 obaliła Hosniego Mubaraka. To odpowiedź na żądania liberalnej w znacznym stopniu młodzieży, która była główną siłą tamtej rewolucji.

Jednak młodzi, i starzy, liberałowie, oraz wszelkie mniejszości ( w tym miliony egipskich chrześcijan) z dekretu wyczytali zapewne przede wszystkim to, że Mursi wchodzi w buty Mubaraka. A właściwie w sandały faraona.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi