Jeszcze więcej tego samego

Mówiąc o koalicji z SLD, Donald Tusk sam na siebie zastawia pułapkę.

Publikacja: 05.06.2013 20:40

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Premier rzadko udziela wywiadów. Dlatego deklaracja z jego wczorajszej rozmowy w „Polityce” zabrzmiała tak mocno. Donald Tusk mówił tygodnikowi o możliwej koalicji z SLD. „Rzeczywiście, wśród partii opozycyjnych SLD pod szefostwem Millera wydaje się przy wszystkich garbach partią umiarkowaną i obliczalną” – stwierdził i nie wykluczył koalicji po 2015 roku, czyli po kolejnych wyborach parlamentarnych.

Nawet polityków PO zaskoczyło to, że Donald Tusk przyczyn kłopotów swego rządu upatruje wyłącznie na zewnątrz

– Okrążył w ten sposób Schetynę z lewej strony. Teraz on będzie musiał skręcić w prawo – mówi nam znany polityk PO. I na reakcję Grzegorza Schetyny nie trzeba było długo czekać. – Dziś nie wyobrażam sobie koalicji z SLD i Leszkiem Millerem – powiedział.

Ważny polityk PSL uważa, że deklaracja o możliwej współpracy z SLD to próba wytłumaczenia sobie własnego skrętu w lewo. – Przecież Tusk wie, że my nie poprzemy związków partnerskich. Do ich przegłosowania będzie potrzebował Millera, więc przygotowuje grunt pod przyszłą koalicję – tłumaczy.

Ale może się to okazać dla Tuska pułapką. W 2007 r. sam apelował do wyborców lewicy, by oddali głos na Platformę, bo to ona miała być gwarantem odsunięcia PiS od władzy. Podobnie było w 2011 r. Dziś przekaz do lewicowych wyborców PO brzmi raczej tak: – Spokojnie możecie oddać głos na Millera, skoro będziemy razem w rządzie. Ba, lepiej oddajcie głos na niego, bo im on będzie silniejszy, tym większa szansa na realizację w przyszłej kadencji lewicowych postulatów (zresztą Tusk sam się w wywiadzie nazywa socjaldemokratą). Sęk w tym, że taką wypowiedzią osłabia swe szanse w wyborach. – I utrudnia wyborcom prawicowym oddanie głosu na Platformę – mówi „Rz” jeden z konserwatystów z PO.

Nawet polityków PO zaskoczył fakt, że Tusk w wywiadzie przyczyn kłopotów swego rządu upatruje wyłącznie na zewnątrz. „Trudno znaleźć przyczynę w świecie realnych wydarzeń” – powiedział. „Jest eksplozja negatywnych komentarzy i spadek w sondażach”.
– Nasze kłopoty nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości? A awantura o śmieci w Warszawie? A podtrzymanie przez NIK zarzutów dotyczących niegospodarności minister Joanny Muchy przy okazji wspierania koncertu Madonny? – dziwi się znany poseł PO.
Tusk nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego PO traci swój najtwardszy elektorat. „Oni (młodzi – red.) muszą być szczególnie krytyczni i radykalni, to objaw zdrowia” – stwierdził. Ale jeśli są tacy zbuntowani i krytyczni, dlaczego poparli PO w wyborach 2011 r.?

A skoro Platforma nie ma sobie nic do zarzucenia, po co jakieś nowe otwarcie, po co zmiany. Premier nie spieszy się więc z rekonstrukcją rządu, powtarzając że przegląd ministrów zrobi w połowie kadencji (która wypada w listopadzie). A zamiast nowego otwarcia zapowiada jeszcze więcej tego samego. Powtarza wytarte hasła, że PO musi się stać stabilnym centrum „po to, aby prawicowe i lewicowe radykalizmy funkcjonowały na obrzeżach naszej polityki”. Zapewnia też, że nie będzie zmian w emeryturach górniczych – bo jak twierdzi, nigdy ich nie zapowiadał. Co ciekawe, gdy „Rz” pisała niedawno, że rząd postanowił wycofać się z tej reformy, najważniejsi politycy przekonywali, że rząd nad nimi pracuje.

Mocno zabrzmiały słowa skierowane wprost do Schetyny. Pytany o deklarację porozumienia złożoną przez byłego wicepremiera, szef PO odpowiedział ostro: „Przywództwa się nie negocjuje. Przywództwo się zdobywa i traci”. I dorzucił: „Uważasz, że ją (politykę – red.) lepiej poprowadzisz, stawaj do wyborów, wygrywaj, bierz. Nie masz innego poglądu albo nie jesteś w stanie wygrać przywództwa, to nie przeszkadzaj”.

– Ale w partii wszyscy nie mogą wystartować na szefa – mówi nam polityk PO kojarzony ze Schetyną. – Partia jest nie tylko sztabem wyborczym raz na cztery lata. Umocnienie pozycji Tuska na fotelu szefa PO nie rozwiąże problemów w terenie. Przecież od zmiecenia konkurentów nie znikną klęski w Rybniku, Elblągu, Żaganiu czy ostatnio na Podkarpaciu.

Premier rzadko udziela wywiadów. Dlatego deklaracja z jego wczorajszej rozmowy w „Polityce” zabrzmiała tak mocno. Donald Tusk mówił tygodnikowi o możliwej koalicji z SLD. „Rzeczywiście, wśród partii opozycyjnych SLD pod szefostwem Millera wydaje się przy wszystkich garbach partią umiarkowaną i obliczalną” – stwierdził i nie wykluczył koalicji po 2015 roku, czyli po kolejnych wyborach parlamentarnych.

Nawet polityków PO zaskoczyło to, że Donald Tusk przyczyn kłopotów swego rządu upatruje wyłącznie na zewnątrz

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości