Polityk przed ołtarzem

Jeżeli partia ma wyłącznie tożsamość religijną albo antyklerykalną, to oznacza, że idzie na łatwiznę - mówi Rafał Matyja, politolog

Publikacja: 09.08.2013 05:42

Polityk przed ołtarzem

Foto: Rzeczpospolita, AW Andrzej Wiktor

Rz: W latach, w których nie odbywają się wybory, tylko niewielu polityków wyrusza na tradycyjne sierpniowe pielgrzymki. A w gorącym czasie kampanii wyborczej posłowie mocniej koncentrują się na praktykach religijnych...

Rafał Matyja: W ten sposób chcą po prostu podkreślić swoją więź z Kościołem. Widać to nie tylko po pielgrzymkach, bo także na ich ulotkach wyborczych bardzo często można znaleźć na przykład zdjęcia z papieżem. Cały czas w Polsce jest spora grupa wyborców, dla których to jest ważny element.

Ale liczba takich wyborców się zmniejsza?

Utrzymuje się mniej więcej na stałym poziomie. Kilka procent w każdej kampanii daje poparcie ze strony Radia Maryja, ale nie trzeba słuchać tej rozgłośni, by być politycznym klerykałem – wystarczy posłuchać lokalnych duszpasterzy. Pamiętajmy, że duchowieństwo na pewno najsilniej angażowało się w kampanię wyborczą w 1989 r. Wtedy księża bardzo jasno mówili, jak głosować. To było oczywiście zaangażowanie nie w jedną partię, ale w ruch „Solidarności", jednak nie możemy dziś udawać, że polska demokracja nie ma takich początków.

Czy da się odnieść sukces wyborczy, korzystając wyłącznie z haseł klerykalnych?

Stawianie w centrum wyborczego przekazu swojego stosunku do Kościoła – pozytywnego czy negatywnego – jest zupełnie czymś innym niż pokazywanie się na mszach czy pielgrzymkach. Jeżeli partia ma wyłącznie tożsamość religijną albo antyklerykalną, to oznacza, że idzie na łatwiznę. Wiadomo w końcu, że rządzenie polega na czymś znacznie bardziej skomplikowanym. Osią polskich sporów na pewno nie jest stosunek do Kościoła. Klerykalizm daje tylko kilka procent poparcia. Najpierw dostawał je ZChN, potem LPR, dziś zgarnia je PiS. Poparcie podobnej skali dają też hasła antyklerykalne.

Czyli klerykalizm i antyklerykalizm w polskiej polityce to po prostu skrajności?

Na pewno tu nie ma symetrii. Odwoływanie się do Kościoła nie jest samo w sobie pozytywne ani negatywne, a antyklerykalizm jest z założenia wyłącznie negacją. Kampania wyborcza nie jest właściwym miejscem do wytykania Kościołowi błędów.

Niektórzy jednak budują na tym swoją tożsamość...

W programie SLD na pewno było coś więcej niż tylko prosty antyklerykalizm, ale już Ruch Palikota w swojej kampanii rzeczywiście wykorzystywał w zasadzie jedynie tematykę antyklerykalną i obyczajową. Sukces tej partii pokazał, że na jedną kampanię to jest pomysł skuteczny, ale nie wydaje mi się, aby można było zbudować na trwałe partię wyłącznie na hasłach antyklerykalnych.

Rz: W latach, w których nie odbywają się wybory, tylko niewielu polityków wyrusza na tradycyjne sierpniowe pielgrzymki. A w gorącym czasie kampanii wyborczej posłowie mocniej koncentrują się na praktykach religijnych...

Rafał Matyja: W ten sposób chcą po prostu podkreślić swoją więź z Kościołem. Widać to nie tylko po pielgrzymkach, bo także na ich ulotkach wyborczych bardzo często można znaleźć na przykład zdjęcia z papieżem. Cały czas w Polsce jest spora grupa wyborców, dla których to jest ważny element.

Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem