Jędrzej Bielecki: Trump rozmawia z Kijowem. Czy Zachód znów jest zjednoczony?

Z Donaldem Trumpem nigdy nie wiadomo. Jutro może powiedzieć coś odwrotnego, niż dziś. Ale w tę sobotę, po raz pierwszy od powrotu do Białego Domu, prezydent USA przyłączył się do czterech największych potęg europejskich w obronie Ukrainy.

Publikacja: 10.05.2025 19:50

W sobotę europejscy przywódcy rozmawiali z Donaldem Trumpem przez telefon

W sobotę europejscy przywódcy rozmawiali z Donaldem Trumpem przez telefon

Foto: Press Service of Ministry of Foreign Affair of Ukraine/Handout via REUTERS

Sekwencja czasowa ma tu kluczowe znaczenie. Najpierw amerykański prezydent upokorzył Wołodymyra Zełeńskiego i wysunął niezwykle korzystny dla Władimira Putina scenariusz pokoju, w tym uznanie przez USA aneksji przez Rosję Krymu i zamknięcie dla Ukrainy drogi do NATO. Potem okazało się, że Kreml w zamian nie zszedł o milimetr ze swoich żądań i odrzucił propozycję 30-dniowego pokoju. Wreszcie 9 maja w Paradzie Zwycięstwa na Placu Czerwonym uczestniczył Xi Jinping. Nie tylko Trump, który głosił, że „w ciągu 24 godzin przywróci pokój” został upokorzony, ale okazało się też, że nie rozbije sojuszu dwóch brutalnych dyktatur: Chin i Rosji.

Europa chce współdziałać z USA. Ale jest też gotowa bronić Ukrainy samodzielnie

Rozmowa amerykańskiego przywódcy z liderami Francji, Polski, Wielkiej Brytanii i Niemiec wydaje się logiczną konsekwencją tej sekwencji zdarzeń. To jest format, który dobrze odpowiada Trumpowi. Gromadzi cztery kraje o potężnych siłach zbrojnych, które mają coś konkretnego do zaproponowania Ukrainie. W piątek Emmanuel Macron powiedział „Rzeczpospolitej”: "Obrona Ukrainy bez Amerykanów będzie o wiele trudniejsza. Właśnie dlatego trzeba zrobić co się da, aby utrzymać zaangażowanie Stanów Zjednoczonych. Mam nadzieję, że tak się stanie”. Zasygnalizował w ten sposób, że jego priorytetem będzie odbudowa relacji transatlantyckich. Ale przyznał też, że i bez USA Europa jest gotowa wspierać Ukrainę przeciw rosyjskiej inwazji tak długo, jak to będzie potrzeba. 

Czytaj więcej

Emmanuel Macron i Donald Tusk w Nancy podpisują traktat. To nie jest alternatywa dla NATO

Być może właśnie jesteśmy więc świadkami powrotu do sojuszu Zachodu w obronie Kijowie, ale zbudowanego już na innych podstawach. Teraz to Europejczycy mieliby przejąć gros ciężaru wsparcia wojskowego i finansowego Kijowa. Rola Ameryki w takim układzie ograniczałaby się do uzupełnienia tych luk, z którymi Europie trudno jest sobie poradzić, jak dane wywiadowcze czy obrona przeciwlotnicza.

W najbliższym czasie możemy więc być świadkami epokowego starcia między wolnym światem a miłośnikami autorytarnych reżimów, którzy wspierają Putina.

Jeśli Europa i Ameryka razem zaostrzą sankcję przeciw Rosji, reżim Putina może upaść

Ale na tym nie koniec zbliżenia USA i Europy. Niezwykle efektywną bronią może się okazać zapowiadana skoordynowana akcja Waszyngtonu i Brukseli w nałożeniu nowych sankcji na Rosję. Chodzi o całkowicie odcięcie Moskwy od rynków finansowych, ale także nałożenie tzw. sankcji wtórnych na Rosję: ukaranie tych krajów, które jak Indie czy Brazylia masowo sprowadzają rosyjską ropę czy nawozy. 

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Wybór Friedricha Merza może przynieść Europie nadzieję

Putin z pewnością nie pójdzie na ustępstwa wobec Zachodu i nie zgodzi się na rozejm, bo to niezgodne z charakterem zbudowanego przez niego reżimu, który będzie szukał tak długo nowych podbojów, aż nie padnie. W najbliższym czasie możemy więc być świadkami epokowego starcia między wolnym światem a miłośnikami autorytarnych reżimów, którzy wspierają Putina. Nie da się wykluczyć, że wyłoni się z niego nowy układ międzynarodowy na dekady. 

Sekwencja czasowa ma tu kluczowe znaczenie. Najpierw amerykański prezydent upokorzył Wołodymyra Zełeńskiego i wysunął niezwykle korzystny dla Władimira Putina scenariusz pokoju, w tym uznanie przez USA aneksji przez Rosję Krymu i zamknięcie dla Ukrainy drogi do NATO. Potem okazało się, że Kreml w zamian nie zszedł o milimetr ze swoich żądań i odrzucił propozycję 30-dniowego pokoju. Wreszcie 9 maja w Paradzie Zwycięstwa na Placu Czerwonym uczestniczył Xi Jinping. Nie tylko Trump, który głosił, że „w ciągu 24 godzin przywróci pokój” został upokorzony, ale okazało się też, że nie rozbije sojuszu dwóch brutalnych dyktatur: Chin i Rosji.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Piątkowa debata prezydencka to koniec marzeń Sławomira Mentzena o II turze
Komentarze
Michał Płociński: Jest jeden kandydat, który zdecydowanie zyskał na debacie prezydenckiej TV Republika
Komentarze
Tomasz Pietryga: Reparacje? Spokojny sen Friedricha Merza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Papież Leon XIV – nadzieja dla świata, szansa dla Kościoła
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Parada zwycięstwa w Moskwie. Jak Putin otumanił Rosjan
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem