Początek lutego, studio Telewizji Republika. Jeden z liderów Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry Jacek Kurski czeka na wejście do studia.
Dyskusja na wizji się przedłuża. Europoseł Kurski jest zły, bo musiał wcześniej wyjść z radia, by dotrzeć na daleki warszawski Ursynów. Daje prowadzącemu sygnały, że pora kończyć. Gdy to nie pomaga, zaczyna głośno pukać w szklane drzwi studia, domagając się zakończenia trwającej audycji.
Kurski to ostatnia osoba, która powinna mieć pretensje za opóźnienia, nawet jego partyjni koledzy przyznają, że nie jest zbyt punktualny. ?– Jacek potrafi oczarować człowieka, ale jeśli chodzi o dotrzymywanie terminów, to jest koszmarny – mówi nam jeden polityk z Solidarnej Polski.
W ugrupowaniu Ziobry znaleźli na to sposób. Gdy zapraszają go na spotkanie z sympatykami, które zaczyna się np. o 13, to umawiają się z nim godzinę wcześniej. – Wtedy jest cień szansy, że przyjedzie o właściwej porze – śmieje się nasz rozmówca.
Kurski w ostatnim czasie ma jednak prawo być nerwowy nie tylko z powodu jednej opóźnionej audycji.