Ostatecznie, niejedna gmina dokonuje cudów, żeby wyróżnić się z piaszczystego krajobrazu. Zwolennicy łatwizny promują się na przyjaźni dla zakochanych. Pasjonaci wolą bitwy i rekonstrukcje, płukanie złota lub motocykle. Swojaki stawiają na palmy wielkanocne, sękacze, kindziuki, oscypki, śliwki, ziemniaki i cebulaki. Ambitni i zażarci porywają się na baseny termalne, centra narciarskie, doliny do wspinaczki. A ksiądz Lemański jest bezkosztowy, samonakręcający się i dzięki niemu można występować w telewizji, zupełnie jak w jakimś „Ranczu".
Niezłomna wola przeciągania nikczemnego, telewizyjnego dreszczowca w celu udoskonalenia polskiego katolicyzmu jest dla ludu czytelna. Okazję do darmowej promocji należycie więc on docenia. Niektórych zagrzewa dodatkowo zachęta imperium Agory. Z serialu ma wynikać, że mieszkańcy mazowieckiej włości, podparci teorią z kręgów niezadowolonych z formacji polskiego katolicyzmu, teologicznie stoją o wiele wyżej od biskupa Hosera. W pakiecie, cały, boży Wielki Tydzień, tak jak i cały rok, również z tej okazji masz więc Polaku być narażony na widok stokroć skompromitowanej, brunatnej, sepleniącej czaszki, zrobionej chyba z podgolonego ananasa, uparcie kreowanej na wyrocznię i postulatora jakiegoś „kościoła XXI wieku", choć pierwszym celem jej palikociego życia jest zerwanie krzyża z sejmowej ściany w imię lewackich, konformistycznych przesądów, nie mających niczego wspólnego z nauką, ani kulturą.
Rozsławianie gorszących ekscesów wokół plebanii w Jasienicy, legitymizowanie udziału kilkunastu policyjnych radiowozów w swarach religijnych wokół małego kościółka niczym w potrzebie bandyckich porachunków, prowokacja ponownego, w okresie przedwielkanocnym, fundowania pokracznej instalacji urągającej Placowi Zbawiciela, aresztowanie protestujących przeciw temu kiczowi przy jednoczesnym zaniechaniu poszukiwań bandyty, czyhającego na rodzinę premiera, krótkoterminowa, niebywała odwaga komunistów i miłośników Putina w potępianiu jego, nadspodziewanie tylko dla nich, brzydkich postępków– to ich wielki tydzień. Tydzień ustawek przed wyborami do Parlamentu Europejskiego iście kibolskiej wobec katolików roboty.
Zawsze musieliśmy mieć silne nerwy, żeby nie dać się zbić z tropu, a Drogą Krzyżową i tak wciąż idą za Chrystusem miliony Polaków. W Wielką Sobotę polskie kościoły co roku zielenią się bukszpanem i cudownie pachną koszyczkami pełnymi najlepszego na świecie jedzenia, skropionego rześką, święconą wodą. Jest, jak było i będzie. Także za sprawą Polaków w Londynie, Berlinie, Genewie i Chicago.
Od kiedy tylko zaznaliśmy zniewolenia, a więc od końca XVIII wieku, szły wielkie pieniądze, żeby zmienić, albo przynajmniej zmodyfikować także nasz świąteczny obyczaj. Spospolitować świąteczny czas tak bogato i ściśle związany w Polsce z duchowością. Wielkim kosztem rządu rosyjskiego, na przykład, w Warszawie przez cały niemal XIX wiek organizowano zabawy dla ludności także w czasie świat wielkanocnych.