Śpiewa pan w „Strachu XXI wieku”, a teledysk świetnie to obrazuje, o powrocie, zwłaszcza w Internecie, szalbierzy i spiskowych teorii, które napędzają nasz świat. Jaką największą bzdurę pan ostatnio słyszał?
Że pandemia jest wymyślona po to, by przyjmując szczepionkę przeciwko koronawirusowi, na którą tak czekamy, pozwolimy sobie wstrzyknąć nanochipy. Wtedy zaś kontrolę nad nami przejmie Bill Gates czy inne rekiny finansjery i w każdej chwili będą mogli nas wyłączyć, znaczy dezaktywować. Zacznę jednak od tego, że płyta „Strach XXI wieku” była skończona pod koniec 2019 r. Nikt wtedy nie przypuszczał, że za chwilę świat się zatrzyma. Wszystko się przewartościowało. Do tej pory sądziłem, że najbardziej boję się uciekającego czasu i samotności. W pandemicznej rzeczywistości okazało się, że najbardziej boję się ludzkiej głupoty, wpływu na ludzi fake newsów i spiskowych teorii. One atakowały nas zawsze, ale teraz weszły do społecznego mainstreamu. Zaczynamy o tych bzdurach rozmawiać na poważnie.
One mają decydujący wpływ na kampanie polityczne w Ameryce, Wielkiej Brytanii, a także u nas.
Tak, bo Internet, przy wszystkich korzyściach jakie nam daje, zatruwa głowy milionów ludzi kłamstwem, fałszem, a dzieje się to na komercyjne zamówienie politycznych sztabów, co potwierdza plebiscyt w sprawie brexitu czy kampania prezydencka Donalda Trumpa. Nowe zabobony, jakich nie było od średniowiecza, pomagają zarządzać światem.
Najgorsze jest to, że ludzie z tymi zabobonami czują się szczęśliwi.