Jedni uważają, że przyczyną był spisek i zamach, inni – że błędy pilotów i zbieg okoliczności. Bez względu na to, co kto na ten temat uważa – JA uważam, że najwyższy czas śledztwo zakończyć i skierować sprawę do sądu.
Do takiej konkluzji upoważnia mnie podeszły wiek i zwykły zdrowy rozsądek. Nie jestem adwokatem, policjantem, sędzią ani prokuratorem. Ale dziennikarstwem zajmuję się ponad czterdzieści lat i od dłuższego czasu mam przemożne wrażenie, że w sprawie smoleńskiej tragedii niczego nowego już się nie dowiemy. Wprawdzie co pewien czas goniące za sensacją media wyskakują z jakąś rewelacyjną rewelacją, ale przy bliższym przyjrzeniu okazuje się, że był to czysty żywy fakt medialny, czyli widły zrobione z igły.
Jak po wielokroć oświadczali sami śledczy, brak wraku i brak czarnych skrzynek (pisałem o tym kilka tygodni temu) nie stanowi ani merytorycznej ani formalnej przeszkody dla zamknięcia śledztwa. Przesłuchano absolutnie wszystkich świadków. Wpłynęły wszystkie opinie biegłych. Prawem przepisany wgląd w akta postępowania mają wszyscy przedstawiciele rodzin ofiar. Złożono wszystkie możliwe wnioski, postulaty, dowody i dokumentację. Prokuraturze zostało jedno: syntetycznie ocenić ten gigantyczny materiał i sformułować ostateczną decyzję. Ta zaś może być tylko dwojaka i musi być czarno-biała: umorzenie lub oskarżenie (kogo i o co).
Ponad pół wieku temu w teksańskim mieście Dallas zamordowano prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej Johna F. Kennedy'ego. Rozpoczęło się największe w historii USA dochodzenie, w które zaangażowano tysiące agentów wszystkich służb i na które wydano ponoć kilkadziesiąt milionów ówczesnych dolarów. Ostateczny rezultat tych wszechstronnych ogromnych wysiłków – syntetyczny raport sławnej Komisji Warrena – ukazał się, uwaga, dziesięć miesięcy po zamachu...
Przyjmijmy optymistycznie, że Naczelna Prokuratura Wojskowa prowadząca od pięciu lat śledztwo zakończy je w ciągu pół roku i skieruje sprawę do sądu. Przyjmijmy optymistycznie, że sądowi wystarczy następne pół roku na czytanie akt. Przyjmijmy optymistycznie, że pierwsza rozprawa odbędzie się nie później niż 10 kwietnia 2016. Przyjmijmy optymistycznie, że do zapadnięcia prawomocnego (dwuinstancyjnego) wyroku miną nie więcej niż cztery lata. W sumie lat dziesięć.