Zapowiedziany przez premier Ewę Kopacz „jednolity kontrakt" ma zastąpić dzisiejsze umowy o pracę i cywilnoprawne. Ma to zmniejszyć obecne problemy z tzw. śmieciówkami, a dzięki zmianom w konstrukcji podatku dochodowego i składek ubezpieczeniowych – zmniejszyć szarą strefę. Pracodawcy, których dziś w wielu przypadkach nie stać na pokrycie kosztów klasycznej umowy o pracę, mogliby w nowej formule odnaleźć ofertę dla siebie i ludzi, którzy dla nich pracują. Tym bardziej że nowy system poboru podatków i składek mógłby odjąć im nieco biurokratycznej roboty. Jeśli wierzyć zapowiedziom ministra finansów Mateusza Szczurka, nie doszłoby do zniesienia składek na ZUS i NFZ (bo tak to by można odczytać ze zjazdowej wypowiedzi pani premier), lecz jedynie do ujednolicenia ich poboru w formie jednej daniny. Podobno nawet sumarycznie wcale nie wyższej niż dziś.
Co ciekawe, podobne propozycje można znaleźć w programie PiS. Na lipcowej konwencji „Myśląc Polska" w Katowicach zgłaszano pomysł poboru wszystkich danin w formie jednego przelewu, a następnie rozdzielanie pobranych kwot między ZUS, budżet lokalny i centralny oraz instytucję finansującą ochronę zdrowia. Pojawiła się tam też koncepcja, dumnie nazwana Narodowym Programem Zatrudnienia, zmierzająca do ograniczenia czasowych umów o pracę i umów cywilnoprawnych (choć szczegółowych propozycji było tam mniej).
Pomysły obu partii wychodzą też naprzeciw postulatom lewicy (zjednoczonej, rozproszonej czy jak się ona nazwie), która też od dawna domaga się uporządkowania spraw zatrudnienia i jego opodatkowania. Nawet Paweł Kukiz, choć programu mieć nie chce, z takimi koncepcjami się pewnie – z grubsza – zgodzi.
Oczywiście nie mam złudzeń, że w kampanii wyborczej będzie zgoda. Zapewne już za chwilę usłyszymy wypowiedzi w stylu: „to plagiat naszego programu", „wasze obietnice są pozorne", „to zamach na nasze koncepcje" itp. Każda partia będzie zachwalała swoje pomysły i uważała, że konkurenci oszukują wyborców. W tym akurat przypadku jest jednak nadzieja, że – niezależnie od wyniku wyborów – będzie szansa na rzeczywistą reformę. Taką, która uwzględniałaby interesy pracowników (zwłaszcza młodych) i pracodawców. Oczywiście, o ile partyjne animozje nie przekreślą wspólnych celów.
W tych sprawach można działać zgodnie. Gdy rządził PiS, udało się niemal jednogłośnie uchwalić zwolnienie z podatku od spadków dla najbliższej rodziny spadkodawcy. Całkiem niedawno podobnie było z wprowadzeniem zasady rozstrzygania wątpliwości prawnych na rzecz podatnika. I to mimo kłótni na sali sejmowej.