Turcja osuwa się w terror

Turcja coraz bardziej pogrąża się w chaosie i przemocy. Niestety, sobotni zamach, najkrwawszy we współczesnej historii tego kraju, zapewne nie będzie ostatni.

Aktualizacja: 11.10.2015 18:05 Publikacja: 11.10.2015 14:19

Turcja osuwa się w terror

Foto: AFP

Był to też, jak podkreślił jeden ze znanych polityków europejskich, najkrwawszy zamach w Europie od czasu terrorystycznego ataku na Hiszpanię w 2004 roku. Z tym, że, czego ten polityk już nie powiedział, Turcja staje się coraz mniej europejska. Nie wiem, czy informacja o tragedii w Ankarze, jest jeszcze wiadomością z Europy czy już z Bliskiego Wschodu.

 

Gdy to piszę, nikt się do zamachu nie przyznał. Turecki rząd rzuca podejrzenia w czterech kierunkach: na dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego, kurdyjskich radykałów z PKK i dwa ugrupowania lewaków. Niczego nie da się wykluczyć, wszyscy wskazani przez premiera nie raz stosowali terroryzm.

 

Trudno jednak ataku na pokojową demonstrację Kurdów i zwolenników ich praw nie uznać za część wojny, którą Kurdom, w swoim kraju i sąsiednich – Iraku i Syrii, zafundował turecki prezydent Erdogan. Chce w ten sposób osiągnąć dwa cele. Po pierwsze rozbudzić nacjonalizm w Turkach po to, by w przyśpieszonych wyborach 1 listopada partia, z której się wywodzi, AKP, zdobyła większość mandatów, co jej się nie udało w głosowaniu w czerwcu, z powodu bardzo dobrego wyniku partii kurdyjskiej HDP.

 

Po drugie – i to w dłuższej perspektywie jest ważniejsze – nie dopuścić do powstania kurdyjskiego państwa czy quasi-państwa u południowych granic Turcji.

 

Jak tłumaczył mi niedawno były szef tureckiego MSZ (z partii Erdogana), jeżeli takie państwo powstanie to już na zawsze, na wieki będzie się ciągnęło setkami kilometrów od Iranu po prawie Morze Śródziemne. Turcja będzie miała jednego sąsiada na południu, nieprzyjaznego – Kurdystan. Przy takim zagrożeniu tzw. Państwo Islamskie wydaje się Turkom drobiazgiem, chwilowym utrudnieniem.

 

Cena tej wojny, której Zachód nie chce dostrzegać, będzie osuwanie się Turcji w terror. Nie jest to może zjawisko nowe, przecież najlepsza powieść jedynego tureckiego noblisty Orhana Pamuka „Śnieg”, jest właśnie o terrorze. Ale tym razem jego skala będzie większa. Tym bardziej, że świat jest teraz inny niż parę dekad temu, inny jest Bliski Wschód.

 

Dla Europy oznacza to kolejne setki tysięcy uchodźców, dla NATO – coraz większe kłopoty z kluczowym i silnym militarnie członkiem, Turcją. Dla Kurdów zaś czas walki o wszystko. Ze świadomością, że Zachód ich państwa nie uzna.

Był to też, jak podkreślił jeden ze znanych polityków europejskich, najkrwawszy zamach w Europie od czasu terrorystycznego ataku na Hiszpanię w 2004 roku. Z tym, że, czego ten polityk już nie powiedział, Turcja staje się coraz mniej europejska. Nie wiem, czy informacja o tragedii w Ankarze, jest jeszcze wiadomością z Europy czy już z Bliskiego Wschodu.

Gdy to piszę, nikt się do zamachu nie przyznał. Turecki rząd rzuca podejrzenia w czterech kierunkach: na dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego, kurdyjskich radykałów z PKK i dwa ugrupowania lewaków. Niczego nie da się wykluczyć, wszyscy wskazani przez premiera nie raz stosowali terroryzm.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja o krok od przepaści
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele zagłosują na KO? Nie jest to już takie pewne
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę