Piotr Maciej Kaczyński: 600 tys. głosów poleciało do kosza

W obecnym systemie głosowanie za granicą zupełnie mija się z celem – pisze specjalista z Fundacji Bronisława Geremka.

Publikacja: 23.10.2023 03:00

Polacy oddają głosy w lokalu wyborczym w Ambasadzie RP w Wilnie.

Polacy oddają głosy w lokalu wyborczym w Ambasadzie RP w Wilnie.

Foto: PAP/Valdemar Doveiko

Prawie 600 tys. wyborców głosowało za granicą. I co z tego? Według obecnego systemu wyborczego głosy z zagranicy dopisuje się do listy okręgu warszawskiego (19.). W 2019 roku głosy z zagranicy (314 tys.) nie zmieniły dystrybucji mandatów pomiędzy startujące komitety. W 2023 r. jeden mandat przeszedł od PiS do Nowej Lewicy. Ten najcenniejszy mandat w wyborach należy do posłanki Anny Marii Żukowskiej.

Tymczasem mniej niż 200 głosów zadecydowało o kilku mandatach poselskich w kraju. Np. w Olsztynie kandydat Nowej Lewicy większością 127 głosów odebrał drugi mandat poselski Trzeciej Drodze. A w Świętokrzyskim Koalicja Obywatelska odebrała mandat PiS-owi większością 11 głosów. W tej perspektywie większość głosów Polonii należy zaliczyć do „pustych”.

Średnio na jednego z 20 posłów z Warszawy, gdy weźmiemy pod uwagę głosy z zagranicy, głosowało 85 tys. osób, a w okręgu chełmskim czy opolskim poniżej 40 tysięcy. Wynika z tego wyraźnie, jak nierównomiernie rozkładają się głosy wyborców. Zupełnie inaczej sprawy mają się w wyborach prezydenckich. W roku 2020 te same głosy zagraniczne ważyły tyle samo co głosy obywateli w kraju i były bardzo ważne w ostatecznej rozgrywce o Pałac Prezydencki. W wyborach parlamentarnych tak nie jest - znajdują się one na granicy nie tylko legalności, ale i zdrowego rozsądku. Jakim cudem ludniejsze województwo podkarpackie wybrało mniej posłów i senatorów niż lubelskie?

Nie chodzi tu tylko o brak aktualizacji okręgów przez Sejm. Idiotyzm sytuacji z głosami oddanymi za granicą zmusza do zastanowienia się, jak inaczej zorganizować system przedstawicielski, tak by każdy Polak i każda Polka byli wobec siebie równi. To jest nasze konstytucyjne prawo.

Być może decyzję o organizacji okręgów powinna podejmować PKW, a nie Sejm? Na przykład przy niemal 600 tys. głosów z zagranicy waga głosów tej grupy wybierałaby dziewięciu–dziesięciu posłów (skala porównywalna z okręgiem poznańskim) lub czterech senatorów, jeśli weźmiemy za odpowiednik, że w Częstochowie ok. 120 tysięcy osób wybrało senatora Wojciecha Koniecznego.Tymczasem w efekcie głosowania Polonii i czterech dzielnic Warszawy senator elekt Adam Bodnar zebrał rekordową liczbę 628 tys. głosów. Czy głos senatora Bodnara powinien ważyć pięć razy więcej niż senatora Koniecznego? Przecież to absurd.

Czytaj więcej

Od Romana Giertycha po generała Różańskiego – nowe twarze w parlamencie

Gdyby Polska była jednym okręgiem, jak na przykład Słowacja, wynik wyborów byłby zgoła odmienny. PiS miałby 169 posłów, KO 147, Trzecia Droga 69, Lewica 41, a Konfederacja 34. Na Słowacji usłyszałem, że polski system jest bez sensu, „bo przecież wybieramy polityków krajowych, a nie regionalnych”. Oczywiście jest on tak ułożony, by promować większe ugrupowania kosztem mniejszych. Wynika to ze starych problemów z lat 90., gdy rządy były niestabilne, a Sejm rozproszony. Jednak dzisiejsza choroba systemu wyborczego jest jeszcze groźniejsza niż ryzyko rozproszenia: głos polskiego wyborcy nie jest równy.Stąd wzięła się turystyka wyborcza. Ludzie jeździli po okręgach, nie wiedząc koniec końców, jaki będzie efekt tego przedsięwzięcia.

Potężna frekwencja wygrała wybory dla opozycji, ale część z tego entuzjazmu nie przełożyła się na nic, bo 600 tys. głosów niemal się zmarnowało. Wybory były wolne, ale nie były fair. Wszystko przez to, że głosowanie za granicą, w obecnym systemie wyborczym, jest bez sensu. Jak rozwiązać ten problem? Rozpocznijmy w naszym rozpolitykowanym kraju dyskusję nad tym, jak sprawić, aby wszystkie głosy były równe względem siebie. Poszukajmy takiego rozwiązania, które zabezpieczy nas przed populizmem. Głosowanie elektroniczne mogłoby przypisać „puste” zagraniczne głosy do odpowiednich okręgów, czyli tam, skąd pochodzą głosujący za granicą. Niemniej takie nowoczesne podejście wcale nie rozwiąże kłopotu z nierównoważną wartością głosów w poszczególnych okręgach w kraju.

o autorze

Piotr Maciej Kaczyński

Autor jest niezależnym ekspertem oraz członkiem zespołu ekspertów Team Europe przy Przedstawicielstwie Komisji Europejskiej w Warszawie

Prawie 600 tys. wyborców głosowało za granicą. I co z tego? Według obecnego systemu wyborczego głosy z zagranicy dopisuje się do listy okręgu warszawskiego (19.). W 2019 roku głosy z zagranicy (314 tys.) nie zmieniły dystrybucji mandatów pomiędzy startujące komitety. W 2023 r. jeden mandat przeszedł od PiS do Nowej Lewicy. Ten najcenniejszy mandat w wyborach należy do posłanki Anny Marii Żukowskiej.

Tymczasem mniej niż 200 głosów zadecydowało o kilku mandatach poselskich w kraju. Np. w Olsztynie kandydat Nowej Lewicy większością 127 głosów odebrał drugi mandat poselski Trzeciej Drodze. A w Świętokrzyskim Koalicja Obywatelska odebrała mandat PiS-owi większością 11 głosów. W tej perspektywie większość głosów Polonii należy zaliczyć do „pustych”.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja o krok od przepaści
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele zagłosują na KO? Nie jest to już takie pewne
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę