W ciągu kilku ostatnich miesięcy obserwuję z bliska, jak wielostopniowym procesem jest nauka czytania. Czasami trzeba zajrzeć pod podszewkę jakiejś, dawno już posiadanej, umiejętności, żeby dostrzec jej złożoność. Ślęcząc z dziećmi najpierw nad alfabetem, rozpoznawaniem poszczególnych znaków, potem powolnym łączeniem ich w całe słowa, a następnie zdania, zbliżamy się dopiero do tego, co najtrudniejsze – zdolności przyswajania sobie sensu zapisanego tekstu. Z całego magicznego kontinuum przemian dokonujących się w ludzkim umyśle pod wpływem nauki czytania ten etap jest najbardziej tajemniczy. Wszystko, co przedtem, było kołowaniem po pasie startowym; dopiero teraz będzie można wzbić się do lotu.

Coraz częściej, kątem oka śledząc kolejne „twitterowe inby”, mam wrażenie, jakbym oglądał ten sam proces, w którym uczestniczę jako rodzic, tylko tym razem ktoś przewija taśmę filmową do tyłu. Postpiśmienność, której nastanie wieszczył Jacek Dukaj, jest tym samym kontinuum co nauka czytania – tyle że na skalę masową i w dokładnie odwrotnym kierunku. Jesteśmy obecnie na etapie odchodzenia od pisma jako podstawowego narzędzia komunikacji, w którym dramatycznie następuje utrata umiejętności czytania ze zrozumieniem. Umysły lądują z powrotem na lotnisku liter i zdań – widzą je, ale nie przyswajają już treści, z którą się spotykają, potykają się o znaki, wśród których brodzą, nie ogarniają ich znaczenia. A im mniej rozumieją, tym mocniej przeżywają.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Sztuczna inteligencja – strategia przetrwania

To kolejny aspekt cywilizacji postpiśmiennej. Na szczycie hierarchii wartości znajduje się w niej autentyczność przeżycia, mierzona jego intensywnością. A nic tak nie utrudnia przeżywania jak myślenie. Dostrzeganie więcej niż jednego aspektu zjawiska, spojrzenie na nie z innej niż własna perspektywy.

To chyba największy z paradoksów naszych czasów. Bez końca i we wszystkich możliwych kontekstach słyszymy o potrzebie empatii, wczucia się w innych, zrozumienia ich punktu widzenia, wrażliwości. Obsesją naszej epoki stało się, by nikogo nie urazić. A dokładnie równolegle postępuje proces utraty podstawowego narzędzia służącego zrozumieniu, co drugi człowiek myśli i czuje. Bo przeżycie jest zawsze własne – tekst jest ze swej istoty wspólny. Media społecznościowe mają tyle wspólnego z tworzeniem jakichkolwiek więzi co krzesło elektryczne ze zwykłym krzesłem. Internet staje się coraz wyraźniejszą barierą – odgradzającą nas od wiedzy, wpływu na rzeczywistość czy wreszcie od siebie nawzajem.