Polska w amerykańskiej ramie

Podczas pierwszego dnia warszawskiego szczytu potwierdziły się zapowiedzi dotyczące wzmocnienia flanki wschodniej. Przede wszystkim wiemy już oficjalnie, że to Stany Zjednoczone będą dowodziły batalionem, który będzie stacjonował w Polsce.

Aktualizacja: 09.07.2016 00:47 Publikacja: 09.07.2016 00:40

Polska w amerykańskiej ramie

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

USA, Kanada, Wielka Brytania i Niemcy. To te kraje dawnego Zachodu wezmą większą militarną odpowiedzialność za bezpieczeństwo państw członkowskich z postkomunistycznego Wschodu – odpowiednio Polski, Łotwy, Estonii i Litwy. Zapowiedział to w piątek wieczorem sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.

W każdym z liczących około tysiąca żołnierzy batalionów będą nie tylko wojskowi z państw dowodzących (czyli ramowych). Nie znamy szczegółów, ale jak stwierdził Stoltenberg, "wiele innych państw członkowskich" będzie w nich reprezentowane. To, bez względu na ich niewielką liczebność, ma podkreślić wagę 5 artykułu traktatu założycielskiego, mówiącego o tym, że atak na jeden z krajów będzie uznany za atak na cały Sojusz i spotka się z odpowiedzią wszystkich członków. Pojawienie się nawet niewielkiej liczby niemieckich żołnierzy na Litwie czy amerykańskich w Polsce sprawi, że Kreml kilka razy zastanowi się nad agresją.

Poprzez mały, ale długo wyczekiwany batalion, Polska największy kraj regionu, czującego zagrożenie ze strony Rosji, jeszcze bardziej wiąże się z najważniejszym krajem Sojuszu, USA.

Wiadomo, że bardzo zaangażowała się w tworzenie batalionów Wielka Brytania, która nie tylko przejmie dowództwo w Estonii, ale i wyśle 150 żołnierzy do Polski, gdzie będą służyli pod dowództwem amerykańskim. To szczególnie istotne, bo decyzja ta podkreśla, że mimo wyrażonej przez Brytyjczyków w niedawnym referendum chęci opuszczenia Unii Europejskiej, ich przywódcy są nadal zainteresowani bezpieczeństwem Europy i widzą się w roli czołowego europejskiego gracza militarnego. Przy okazja Londyn poprawia swój wizerunek, nadszarpnięty mocno przez Brexit i egoistyczne wystąpienia wielu brytyjskich polityków.

Obecność żołnierzy z państw NATO w naszym regionie, o czym już wiadomo od miesięcy, będzie rotacyjna. Rotacyjność zaś będzie ciągła, ale bez wskazania, jak długo będzie trwała (czyli w domyśle, tak długo jak będzie potrzebna, a więc - do znaczącej zmiany polityki Rosji).

Trzykrotnie zwiększona została też liczebność NATO-wskich sił, które w razie zagrożenia mają natychmiast przystąpić do działań. Ich częścią są supersiły szybkiego reagowania, czyli szpica. I tu pojawia się problem – dwa lata temu wspominano, że szpica ma być na miejscu nawet w 48 godzin, teraz mówi się o jej gotowości do działania (co niekoniecznie oznacza obecność w miejscu ataku) w ciągu "kilku dni", czyli zapewne więcej niż dwóch.

Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi
Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców