Mimo że telewizje pokazywały w zeszłym miesiącu szczegóły rewizji w mieszkaniu zdymisjonowanego szefa służby celnej i 9,5 miliona rubli schowanych przez niego w pudełkach po butach, to jedynie 19 proc. ankietowanych przez Centrum Lewady uważa, że obecne władze zaczęły walczyć z korupcją.
– O tym, że korupcja zagraża bezpieczeństwu narodowemu, mówił jeszcze w 2000 roku świeżo upieczony prezydent Putin. Szkoda tylko, że w ciągu tych 16 lat (jego rządów) nic się nie zmieniło – stwierdziła wiceszefowa rosyjskiej Transparency International Jelena Panfiłowa.
Nie pomogła nawet akcja jednego z najpopularniejszych piosenkarzy Andrieja Makarewicza, który latem 2012 r. opublikował list otwarty do prezydenta w sprawie korupcji, również nazywając ją „zagrożeniem bezpieczeństwa narodowego". Putin poradził mu, by w sprawie przekupywania urzędników zwrócił się do biznesmenów jako tych, którzy dają łapówki.
Pytani Rosjanie przyznawali, że wiedzą o lipcowych aresztach wśród pracowników Rosyjskiego Komitetu Śledczego, podejrzewanych o wzięcie 1 mln dolarów łapówki od gangstera Szakro Młodszego – w zamian za wypuszczenie z więzienia. Ale dwie trzecie z nich uważa, że była to „propagandowa akcja przed wyborami". W każdym razie respondenci sceptycznie odnoszą się do działań własnych władz.
Tym bardziej że ich przedstawiciele sami – z przyczyn pragmatycznych – niechętnie odnoszą się do zwalczania korupcji. Rosyjscy dziennikarze cytują jednego z nich: „Wysoki oficer MSW tłumaczył, że w pierwszych latach XXI w., w czasie kampanii przeciw łapówkarzom w policji, wyrzucono wielu z tych, co brali w łapę, ale i znali swoją robotę. W rezultacie rozpadła się sieć agentury i terrorystom udało się zaatakować Nord Ost".