To prawdziwe zwycięstwo idei społeczeństwa obywatelskiego, choć pewnie socjaldemokratyczny premier wyobrażał je sobie inaczej.
W Polsce ściągnąć dwa miliony ludzi przed Sejm byłoby pewnie bardzo trudno – ale też warto pamiętać, że rządzą nami politycy zupełnie inni niż Zapatero. Choć akurat przepisy, jakie zawiera rozpatrywany przez Sejm projekt ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, na pewno by się premierowi Hiszpanii spodobały. Zabraniają narzucania poglądów dzieciom, kontrolowania ich, krytykowania zachowań seksualnych, a nawet zawstydzania – nie wspominając już o słynnym klapsie. A więc w praktyce odbierają rodzicom wszelkie skuteczne metody wychowawcze.
Przy okazji nowe prawo ma ułatwić odbieranie dzieci rodzinom, które pracownicy socjalni uznają za niewystarczająco odpowiedzialne.
Te pomysły najwyraźniej mocno poirytowały Polaków, bo wywołały wyjątkową, jak na nasze warunki, reakcję. To jeszcze nie setki tysięcy demonstrantów na Wiejskiej, ale są już protesty licznych organizacji społecznych i głosy oburzenia wysyłane w tysiącach e-maili do Sejmu, a w Internecie można znaleźć mnóstwo stron, na których Polacy wyrażają swój sprzeciw wobec ustawy. Tylko na jednej z nich od piątku pod protestem przeciw ustawie podpisało się grubo ponad 10 tysięcy osób! Na razie to nie jest żadna skoordynowana akcja, ale oddolne inicjatywy wielu środowisk zaniepokojonych, że za pomocą absurdalnych przepisów ktoś chce "z butami" wejść do naszych rodzin. Jeśli – między wyborami – budzące się w Polsce społeczeństwo obywatelskie może jakoś dać do zrozumienia politykom, że oderwali się od życia, że nadużywają naszego zaufania, to tylko w taki sposób.
Oczywiście od podpisania się pod internetowym protestem do milionowej demonstracji droga jest długa i trudno oczekiwać, że akurat ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie wywoła masowe protesty. Jeśli jednak politycy zlekceważą społeczne oburzenie, jakie wywołał tak skrajnie zideologizowany projekt, to następnym razem może nie skończyć się na protestacyjnych e-mailach.