Słowo eurosceptycyzm jest stosowane jako szantaż moralny. Każdy, kto wypowiada jakiekolwiek wątpliwości pod adresem Unii, zyskuje etykietę eurosceptyka. Tak samo osoba, która ma wątpliwości, czy homoseksualiści powinni zawierać małżeństwa, automatycznie zostaje homofobem. Unia została skonstruowana na podobieństwo niektórych krajów zachodnich, np. Niemiec czy Francji, w których bardzo rozbudowane jest państwo opiekuńcze, troszczące się o swoich obywateli, ale jednocześnie dość głęboko ingerujące w jego życie. A gdy się komuś coś w tym systemie nie podoba, to od razu zostaje eurosceptykiem.
[b]Większości Polaków chyba podoba się taka Unia. Chcieliby, żeby u nas było tak jak w Niemczech czy we Francji.[/b]
Jedni by chcieli, a inni nie. Mnie się nie podoba ingerencja państwa w życie obywateli i próba regulacji wszystkiego. Pamiętam mój spór z wybitnym polskim eurodeputowanym, który powiedział, że UE zajmuje się tak ważną sprawą jak np. dopuszczalny poziom zanieczyszczenia wody w basenach publicznych. To miał być dowód na to, że Parlament Europejski ma sens. Ja się temu sprzeciwiłem. Powiedziałem, że to jakiś absurd. Ale co ciekawe, sympatia sali była po stronie mojego adwersarza, a ja wyszedłem na awanturnika.
[b]Nie chce pan, żeby poziom dopuszczalnych zanieczyszczeń w basenach był wszędzie jednakowy?[/b]
Nie. Ja się przeciwko temu buntuję jako obywatel. Uważam, że nadmierna ingerencja państwa to jest sposób na ubezwłasnowolnienie obywateli. Weźmy standaryzację procesu nauczania na wyższych uczelniach – z jednej strony studentów jest łatwo przemieszczać z uczelni na uczelnię, ale z drugiej poziom nauczania się obniżył. Dlatego nie możemy przyjmować wszystkiego, co narzuca nam Unia, bo cena może być wysoka.
Część naszego społeczeństwa, a nawet część elit, zapewne uważa, że jesteśmy gorsi od reszty Europy i dlatego nie powinniśmy kontestować tego, co do nas płynie z Zachodu. Uważają, że w tym kierunku zmierza cała Europa i będzie straszny wstyd i obciach, jeżeli będziemy się temu przeciwstawiać. Natomiast ja uważam, że jesteśmy równoprawnym partnerem w UE i powinniśmy śmiało przedstawiać nasze stanowisko. Ludzie powinni wiedzieć, że jest jakaś alternatywa, że możemy pójść w jedną stronę, ale możemy i w przeciwną.