Cenzurki wystawili im uczniowie – od klasy trzeciej do dziewiątej. Pomysłodawcą projektu jest socjaldemokratyczny radny gminy Malmö Ilmar Reepalu.
Zainspirował go ponoć popularny w Szwecji serial „Klasa 9A”. Scenarzyści pokazują w nim, jak się uporać z problemami pedagogicznymi – jeden z pomysłów zakłada zwiększenie wpływu młodzieży na szkołę. Pomysł twórczo rozwinął lewicowy radny Malmö. I tak w semestrze wiosenno-letnim 540 uczniów oceniło 30 swoich nauczycieli. Skala ocen – od jednego do pięciu.
Eksperyment zdążył już wywołać niepokój związków zawodowych. Nauczyciele obawiają się, że oceny wystawione im przez podopiecznych zostaną wykorzystane przez przełożonych przy ustalaniu wysokości ich pensji. Dlatego woleliby, aby świadectwa były niejawne.
Lewicowi politycy, którzy jak na ironię niechętnie patrzą na cenzurki wystawiane uczniom przez nauczycieli, są jednak nieprzejednani. – Nie ma się czego wstydzić – mówił Ilmar Reepalu. – Damy nauczycielom parę lat, by się do tego przyzwyczaili i oderwali od strasznych wizji, które, jak sądzę, są bezzasadne – tłumaczył.
Uczniowie oceniają swoich nauczycieli także w niektórych szkołach w Sztokholmie. – Do ocen uczniów trzeba podchodzić ostrożnie. Wiadomo, że nie da się zadowolić wszystkich – mówi „Rzeczpospolitej” Niklas Brisman-Palsson, nauczyciel szwedzkiego i filozofii w jednym ze stołecznych gimnazjów. Choć – jak dodaje – trzeba zwrócić uwagę, gdy krytyka ze strony uczniów jest powszechna.