Analiza Rz: dokumenty nie zastąpią szkolenia

Pilotom brakuje samolotów i symulatorów. Mają za to rozbuchaną biurokrację, wykluczające się decyzje i procedury powstające w ogromnych ilościach

Aktualizacja: 23.01.2011 19:51 Publikacja: 23.01.2011 19:50

Analiza Rz: dokumenty nie zastąpią szkolenia

Foto: Rzeczpospolita

Trzy lata temu rozbiła się wojskowa CASA. Wczoraj w kilku miejscach w kraju odbywały się smutne uroczystości ku czci 20 pilotów, w tym wysokich oficerów Sił Powietrznych, którzy zginęli w tej katastrofie. Czy wojsko wyciągnęło z niej wnioski? Owszem. Są całe tomy, tysiące kartek dokumentów, dziesiątki nowych procedur i regulaminów. Na papierze wnioski z jednej z największych katastrof w polskim lotnictwie wojskowym wyglądają imponująco.

Ale biurokratyczne manewry nie wpływają dobrze na codzienną rzeczywistość – ba, one ją niezmiernie komplikują. Jak? Wystarczy uświadomić sobie, że w ciągu ostatniego półrocza przez biurka szefów Dowództwa Sił Powietrznych przeszło ponad 50 tysięcy dokumentów: decyzji, wniosków, regulaminów, rozliczeń, wyliczeń, rozkazów itp.

Wszystko to musi zostać przeczytane, podpisane, wysłane. Od generała do oficera w jednostce. A potem znowu do zwierzchników. Zdarzało się, że zanim taki dokument trafił do zwykłych żołnierzy, był już nieaktualny.

Armię przywaliła biurokracja – mówią generałowie. I dodają, że wytworzyła się opinia, iż jeśli czegoś nie ma na papierze, tego nie ma wcale. Piloci, przytłoczeni papierkową robotą, nie mają czasu latać, szkolić się, ćwiczyć. Nie wiedzą też, które regulaminy są obowiązujące, a które już nie.

Przypomnijmy niektóre zalecenia, jakie wojsko wprowadzało po katastrofie CASY. "Zapewnić odpowiedni system dystrybucji i aktualizacji niezbędnych dokumentów służących do planowania i wykonywania lotów w kraju i za granicą", "zebrać i opracować materiały, wypracować wnioski i propozycje zmian zapisów w dokumentacji szkolenia lotniczego i wprowadzić do dokumentacji szkoleniowej" itp.

A piloci pytają, gdzie są nowe maszyny. Resort obrony kierowany przez Bogdana Klicha dopiero kilka miesięcy temu kupił pięć rosyjskich śmigłowców Mi-17, które mają być wysłane do Afganistanu, oraz kilka małych samolotów Bryza, które nie były wojsku specjalnie potrzebne. Na tym koniec.

A dokumentacja puchnie od planów – jak się wydaje – pobożnych życzeń. Na przykład na temat tego, że MON rozpisze przetargi na nowy samolot szkolno-bojowy dla pilotów F-16, na śmigłowce czy na samoloty do przewozu VIP-ów itp. Symulatory, na których piloci mogliby praktycznie ćwiczyć trudne sytuacje, też pojawiły się tylko jako papierowe obietnice.

Minister podczas niedawnej debaty sejmowej nad raportem MAK machał dokumentami, które mają świadczyć, że za jego rządów sytuacja lotników się poprawiła. Podkreślał, że przydzielił im więcej paliwa. To prawda. Po tekstach "Rz", w których ujawniliśmy, że piloci skarżą m.in. się na zbyt małe limity paliwa, minister zareagował.

Teraz paliwa w Siłach Powietrznych jest dużo. Piloci żartują, że mogą się w nim kąpać i, niestety, tylko kąpać. Otóż minister Klich zapomniał dać im pieniędzy (o które też prosili) na remonty samolotów. Dlatego te stoją w hangarach i służą jako magazyny części zamiennych. Klich powiedział niedawno w jednym z wywiadów, że jako minister podejmuje setki decyzji dziennie. A może tak, panie ministrze, zwolnić tempo i podejmować jedną decyzję, ale za to dobrą? Bo jeśli działania naprawcze i wyciąganie wniosków z katastrof lotniczych mają wyglądać tak jak dotąd, to nadal każde wzbicie się wojskowej maszyny w powietrze będzie grozić katastrofą.

Trzy lata temu rozbiła się wojskowa CASA. Wczoraj w kilku miejscach w kraju odbywały się smutne uroczystości ku czci 20 pilotów, w tym wysokich oficerów Sił Powietrznych, którzy zginęli w tej katastrofie. Czy wojsko wyciągnęło z niej wnioski? Owszem. Są całe tomy, tysiące kartek dokumentów, dziesiątki nowych procedur i regulaminów. Na papierze wnioski z jednej z największych katastrof w polskim lotnictwie wojskowym wyglądają imponująco.

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości