Jeśli tak dalej pójdzie, nikt nie będzie mógł zarzucić braciom Castro, że więżą ludzi za poglądy. Do Madrytu dotarła w piątek kolejna grupa kubańskich więźniów politycznych zwolnionych wyłącznie dlatego, że zgodzili się wyemigrować. W ten sposób Hawana pozbyła się od lipca 2010 roku 115 opozycjonistów.
I kilkuset ich krewnych, którzy też nie byli wielbicielami reżimu. Jak na ironię losu, Kubańczyków deportowano wśród aplauzu demokratycznego świata, wdzięcznego tyranom za „humanitarny" gest. Wygnanie w Hiszpanii może się oczywiście okazać milsze od życia w ojczyźnie. Nawet jeśli dysydenci czują się zawiedzeni, że Madryt nie wita ich jako bohaterów słusznej sprawy, za których większość ma prawo się uważać.
Podmiejski hotelik, potem mniej lub bardziej subtelne naciski, by nowe życie zaczęli nie w Madrycie, ale w Walencji, Sorii, byle daleko od stolicy, gdzie setki świeżo przybyłych Kubańczyków mogłyby stworzyć silną antycastrowską wspólnotę. Reżim nie po to ich deportował, by bruździli mu na odległość. A i władzom Hiszpanii byłoby nie na rękę, gdyby osoby, którym udzieliły gościny, wywlekały podczas konferencji prasowych szczegóły porozumienia Madrytu z Hawaną. Niektórzy byli więźniowie są tak bardzo oburzeni, że chcą wracać na Kubę.
Jak Juan Carlos Herrera Acosta, który po latach spędzonych w kubańskich więzieniach w sierpniu zeszłego roku wylądował w Hiszpanii. Czuje się zmanipulowany przez hiszpański rząd. Twierdzi, że dysydenci pozwalający sobie na krytykę wobec Madrytu tracą pomoc finansową państwa. Mogą zakasać rękawy, ale w nękanym rekordowym bezrobociem kraju znalezienie pracy nie jest łatwe, zwłaszcza że nie wszyscy „polityczni" doszli do siebie po latach tortur i prześladowań. Zagrożenie, jakie stanowi wywózka opozycjonistów do dalekiej Europy, dostrzegają przeciwnicy reżimu, którzy odmówili wyjazdu.
Laureat Nagrody Sacharowa Guillermo Farinas, który w zeszłym roku prowadził przez 135 dni głodówkę, by zmusić władze do wypuszczenia opozycjonistów skazanych podczas procesów czarnej wiosny 2003 r., nazwał deportację więźniów do Hiszpanii „cichym Mariel" (w 1980 r. władze Kuby wyekspediowały z portu Mariel do USA 125 tys. niechcianych obywateli). Według Farinasa reżim oczyszcza teren, by – gdy dojdzie do spo- łecznej rewolty – opozycja była osłabiona. Jego zdaniem panowie Castro mogą jednak wpaść we własne sidła.