Kiedy polityk pisze pracę habilitacyjną, doszukujemy się ukrytych znaczeń. Kazimierz Ujazdowski, poseł PiS, jest pasjonatem francuskiej polityki i ustroju. Jego książka „V Republika Francuska. Idee, konstytucja, interpretacje" to skrótowa rekonstrukcja ustrojowej debaty, jaka toczyła się na przełomie lat 50. i 60. nad Sekwaną. Debaty, która zaowocowała nową półprezydencką konstytucją i nowym numerkiem republiki.

Skojarzenia z polską debatą sprzed kilku lat są oczywiste. Choć Ujazdowski, bogato inkrustując swoją książkę tekstami źródłowymi, wystąpieniami twórcy reformy Charles'a de Gaulle'a i innych rzeczników nowego ustroju, wystrzega się starannie bezpośrednich nawiązań.

Przez lata przedstawiano francuską reformę ustrojową jako powrót do tradycji monarchistycznej, odrzucenie republiki. Ujazdowski dowodzi, że była to raczej racjonalizacja tradycji republikańskiej, próba tchnięcia w nią nowego ducha. Przypomina ewolucję debaty: francuska lewica początkowo traktowała nowy ustrój jako coś w rodzaju półdyktatury, potem się z nim pogodziła i nauczyła z niego korzystać (prezydentura Mitteranda). Można to dedykować polskim oponentom reformy ustroju. Autorom tezy, że wszystko, co nie jest III RP, jest zamachem na demokrację.

Inna sprawa, czy dziś wzorce francuskie są dla nas przydatne. Zasługą de Gaulle'a było to, że tworząc system władzy skupionej wokół prezydenta, zreformował scenę polityczną. Powstały dwa bloki: prawicowy i lewicowy, zdolne do rządzenia. W Polsce szanse na to miał na początku lat 90. Lech Wałęsa. Dziś polski system partyjny uporządkował się w inny sposób. A system półprezydencki ma wady: konieczność kohabitacji, gdy prezydent jest innej barwy niż parlament. Więc to wzorzec wątpliwy. Ale francuskie doświadczenia warto śledzić.