Wiele wskazuje na to, że podczas gdy premier czaruje intensywnym PR-em społeczeństwo, jego podwładni robią to samo z nim. I że gdy premier powtarza ich zapewnienia, że problemy są przejściowe i zostaną rozwiązane, sam bierze je za dobrą monetę. To oczywiście nic nowego, z zasady „po co babcię informować”, śmiał się już w latach 60. Wojciech Młynarski, a badane dziś przez historyków meldunki i raporty, które otrzymywał Gierek, stanowią doskonały zapis funkcjonowania mechanizmu upiększania na każdym szczeblu przeznaczonych dla przełożonych sprawozdań. Tusk jest jednak wobec manipulacji swoich podwładnych bardziej bezradny niż którykolwiek z premierów III RP.
Publicysta "Rz" zwraca również uwagę, że im bardziej Donald Tusk stara się realizować hasło „Tusku, musisz”, tym gorzej mu to wychodzi.
Szczególnym paradoksem takiego sposobu rządzenia jest jednak to, że sytuacja wygląda tym gorzej, im bardziej na danej dziedzinie premierowi zależy i im więcej poświęca jej uwagi. Oznacza to bowiem więcej „bajpasów”, więcej nieprzytomnych nominacji, a zatem i więcej zgubnego w skutkach chaosu. Kryzys z budową stadionów i autostrad, wywołany wszak w oczywisty sposób brakiem należytego, fachowego nadzoru nad inwestycjami, jest tego najlepszym dowodem. A postawiony twarzą w twarz z problemem, przed którym już się uciec nie da, premier zaczyna się po prostu miotać.