MEN przyjął w 2009 r. ustawę oświatową, zgodnie z którą od 1 września 2012 r. sześciolatki obowiązkowo pójdą do pierwszej klasy. W ciągu trzyletniego okresu przejściowego to rodzice mogą decydować, czy posłać sześciolatki do szkoły.
Rodzice, którzy protestują przeciw tej reformie, zebrali ponad 330 tys. podpisów pod obywatelskim projektem ustawy, który znosi obowiązek szkolny dla sześciolatków. Projekt został skierowany do Sejmu. Tak duże poparcie wystarczy, by rozpocząć nad nim pracę w parlamencie. Ustawa o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli wymaga bowiem poparcia go przez grupę co najmniej 100 tys. osób. Przeciwnicy obniżania wieku szkolnego zebrali ponad trzy razy więcej podpisów. Nawet więc jeśli okazałoby się, że część z nich zostanie zakwestionowana, bo np. jakiś podpis jest niewyraźny lub ktoś pomylił się w numerze PESEL, to i tak projekt z powodów proceduralnych nie trafi do kosza.
Nie ma też obaw, że obywatelska inicjatywa na wiele miesięcy trafi do zamrażarki marszałka Sejmu. Grzegorz Schetyna będzie ją musiał skierować do pierwszego czytania najpóźniej za trzy miesiące. Tyle czasu daje mu ustawa o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej.
Jeśli projekt nie zostanie odrzucony w pierwszym czytaniu, to posłowie zaczną nad nim pracować w komisjach. Wszystko wskazuje, że tak się stanie, bo PiS i PJN deklarują, iż poprą inicjatywę obywatelską, a SLD twierdzi, że jest za obowiązkiem szkolnym dla sześciolatków, ale dopiero za kilka lat, gdy szkoły będą do tego przygotowane.
– Podczas komisyjnych prac posłowie będą mogli zgłaszać swoje poprawki i zmieniać rozwiązania zaproponowane przez komitet obywatelski. W praktyce więc, tak jak się często zdarza w parlamencie, ostateczny kształt ustawy może być odmienny od tego, który poparli obywatele – tłumaczy prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista. Nie znaczy to jednak, że komitet obywatelski nie ma żadnego wpływu na to, jakie rozwiązania przyjmą ostatecznie posłowie. – Przedstawiciel komitetu obywatelskiego może wycofać projekt aż do zakończenia jego drugiego czytania – mówi prof. Chmaj.