Lata płyną naprzód, już wielu nie pamięta księcia kardynała Adama Stefana Sapiehy. Ci, którzy pamiętają, tak jak ja, mają obowiązek przypominać, aby jego wielkość trwała i tworzyła przyszłość narodu i Kościoła na tej polskiej ziemi – mówił w 1999 roku Jan Paweł II.
Zmarły równo 60 lat temu kardynał Sapieha, dziś rzeczywiście nieco zapomniany "książę niezłomny", był jedną z najważniejszych postaci polskiego Kościoła w pierwszej połowie XX wieku. Urodził się w 1867 roku w Krasiczynie, w starej, arystokratycznej rodzinie. Dzięki wszechstronnemu wykształceniu prawniczo-teologicznemu i znajomości trzech języków obcych szybko awansował w hierarchii kościelnej. W wieku 27 lat otrzymał święcenia kapłańskie, a w 1911 roku był już biskupem krakowskim.
Zdecydowany przeciwnik Józefa Piłsudskiego, w II RP brał udział w życiu politycznym w skali dziś niewyobrażalnej. Mandat senatorski złożył dopiero na wyraźne polecenie papieża. – Sapieha w poglądach był nieustępliwy, w czasie plebiscytu na Śląsku gotów był bronić interesów Polski i polskiego Kościoła nawet wbrew Watykanowi – mówi prof. Jan Żaryn.
W 1937 roku postanowił, żeby trumnę marszałka Piłsudskiego przenieść z krypty św. Leonarda do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. Jego decyzja wywołała ogólnokrajowy "konflikt wawelski". Mimo wielotysięcznych manifestacji, demonstracyjnej dymisji premiera Składkowskiego i wielkiej kampanii w mediach Sapieha nie zmienił decyzji.
Największe uznanie zyskał w czasie II wojny, kiedy odmówił opuszczenia Krakowa, a podczas nieobecności prymasa Hlonda przejął odpowiedzialność za Kościół w Polsce. Nie tylko organizował pomoc dla ofiar wojny i więźniów obozów koncentracyjnych, ale i otwarcie przeciwstawiał się terrorowi władz okupacyjnych. Zezwolił też księżom na potajemne udzielanie chrztu Żydom i wystawianie im fałszywych metryk. Docenił to Pius XII, mianując go tuż po wojnie kardynałem.