W radiowych reklamach będziemy mogli usłyszeć, że rząd Donalda Tuska jest bierny i nieudolny, a jedyną nadzieją na przyszłość jest Grzegorz Napieralski.
Tomasz Kalita, rzecznik SLD, mówi:
Partia zaczyna od poważnych i ambitnych spotów, bo chce pokazać, iż prowadzi merytoryczną kampanię, i zaprezentować lidera jako męża stanu. Chodzi nam też o rozpoczęcie dyskusji o ważnych problemach społecznych.
Politolodzy skomentowali nowe spoty lewicy. Wojciech Jabłoński z Uniwersytetu Warszawskiego powiedział:
To ryzykowny zwrot w kampanii SLD. Łamie zasadę spójności przekazu, bo do tej pory Napieralski przyzwyczaił nas, że jego pojawienie się oznacza rozrywkę. I chyba byłoby lepiej, żeby przy tym pozostał, bo na wylansowanie nowego wizerunku jest za mało czasu. Napieralski prezentuje się w nich jako ewentualny partner koalicyjny. Ale żeby usiąść do rozmów o tworzeniu rządu, trzeba najpierw pozyskać głosy wyborców. Tymczasem droga, którą obrał Napieralski, może prowadzić do jednocyfrowego wyniku wyborczego.