Wydaje mi się, że to w niewielkim stopniu zależy od niego. Wynik SLD będzie rezultatem ukształtowania sceny politycznej. Mniej więcej będzie odpowiadał ilości reklamówek telewizyjnych, czyli wysokości dotacji partyjnych. Same przyznając sobie pieniądze, decydując o ordynacji i listach, te partie wybierają się właściwie same. Oczywiście, gdyby Napieralski był w stanie dokonać poważnej przemiany w SLD, to mógłby przeskoczyć te ograniczenia i liczyć także na poważny wzrost notowań, ale skończy się pewnie na tych kilkunastu procentach, które SLD niejako ryczałtem dostaje za udział w tej medialnej grze z dwiema prawicami.
Sierakowski zabiera głos także w sprawie debat wyborczych.
Debatować w demokracji oczywiście należy. Bezpośrednia rozmowa zawsze zmusza jednak do przedstawienia konkretów. Choć dziś partie potrafią pozwolić sobie na wszystko. Obiecać dowolne rzeczy, choć w oczywisty sposób wynikało, że nie da się tego zrealizować. (...) W każdym razie, debaty są zawsze lepsze niż zasypywanie nas reklamówkami wyborczymi i piosenkami. Przy czym widać wyraźnie, że PiS i PO chciałyby debatować tylko ze sobą, świadomie strasząc sobą nawzajem własne elektoraty. Trudno mi chwalić taką cyniczną grę, bo to eliminuje resztki rzeczywistej polityki z polskiej sceny partyjnej.