Borowski i mieszkania Michnika

Dlaczego redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" nie kupuje mieszkań na siebie, tylko zleca to przyjacielowi, bawiąc się w jakieś dziwne umowy powiernictwa?

Publikacja: 14.09.2011 13:22

Borowski i mieszkania Michnika

Foto: W Sieci Opinii

Dlaczego redaktor naczelny najpotężniejszej gazety w Polsce nie kupuje mieszkań na siebie, tylko zleca to przyjacielowi, bawiąc się w jakieś dziwne umowy powiernictwa? Tak właśnie zrobił Adam Michnik, któremu mieszkania – za jego pieniądze i na jego rzecz – kupił jakiś czas temu Michał Borowski, pakując się zresztą z tego tytułu w poważne kłopoty z CBA i skarbówką, bo gdy potem został wysokim urzędnikiem, zatajał mieszkania Michnika w swoich oświadczeniach majątkowych i naraził się na nieprzyjemne, choć ostatecznie umorzone śledztwo.

Nie wiemy, i pewnie nigdy się nie dowiemy, dlaczego Adam Michnik swoje mieszkania, za swoje pieniądze, kupił w taki dziwny sposób, choć to przecież fascynujące – jak wszystko, co niezrozumiałe. Jako osoba o niewielkim biznesowym rozumku nie umiem znaleźć żadnego rozsądnego wytłumaczenia dla takiej transakcji, więc siłą rzeczy wydaje mi się ona ciut podejrzana. Prokuratura pewnie dokładnie sprawdziła, że mieszkania faktycznie są Michnika, i nie jest to jakaś rozpaczliwa próba ratowania Borowskiego przed odpowiedzialnością karną za zatajenie w oświadczeniu majątkowym jego własnych mieszkań. Bo Michnik biorący na siebie mieszkania Borowskiego, żeby go ratować, byłby chyba jednak bardziej zrozumiały niż Michnik zlecający Borowskiemu kupienie dla niego mieszkań na siebie. No, ale znając naszą apolityczną i odważną prokuraturę, na pewno wszystko dokładnie prześwietliła i wie na pewno. Żartowałam.

Michnik jest wolnym człowiekiem, prawa nie złamał, więc jeśli sobie lubi kupować mieszkania za pośrednictwem kumpli – jego prawo. Nie zamierzam mu zaglądać do kieszeni. Cała sprawa ma jednak dużo poważniejszy kontekst, bo przecież gazeta, której jest szefem, regularnie i wyjątkowo agresywnie atakowała CBA, także za prześwietlanie Borowskiego i jego zatajonych mieszkań, które się okazały mieszkaniami Michnika. A to już bynajmniej nie jest prywatna sprawa obywatela Michnika, tylko możliwy – poważny – konflikt interesów w najpotężniejszej gazecie w Polsce, i brak przejrzystości wobec czytelnika w sprawie, w której całymi latami biła na alarm.

 

Nie byłaby to zresztą pierwsza sprawa, w której CBA podpadło komuś w redakcji „Gazety Wyborczej” i obrywało za to na łamach – oczywiście bez żadnego związku. Gdy „Wyborcza” opisywała sprawę Doktora G. („ręce cenniejsze niż wirtuoza pianisty”), okazało się, że jednymi ze współoskarżonych z Doktorem są rodzice dziennikarki „GW”, która zresztą osobiście się na łamach oburzała, nie wtajemniczając czytelnika w to, że jej rodzice są w sprawie Doktora G. oskarżeni o wręczenie łapówki (pisałam o tym na blogu w tekście „Medialna osłona doktora G.”).

Sprawa zatajonych mieszkań Borowskiego to dużo większy kaliber. Czy to nie jest ciekawy temat do rozważań w środowisku dziennikarskim? Czy po artykule ujawniającym wspólny interes samego naczelnego i „nękanego” przez CBA urzędnika, dziennikarze innych mediów nie powinni rzucić się do sprawdzania, czy i jak ten „drobny”, nieznany opinii publicznej fakt przekładał się na to, co „GW” pisała o owym urzędniku i o CBA? Jakiż to piękny pretekst do rozważań o etyce dziennikarskiej i konflikcie interesów, o granicach między interesem dziennikarza, a prawem czytelnika do pełnej informacji. Rozważań, na które raczej nie mamy co liczyć. I nie tylko dlatego, że polskie media niespecjalnie są odważne w patrzeniu na ręce tym naprawdę potężnym. Po tym jak „Gazeta Polska Codziennie”, jeszcze zanim weszła na rynek, poszła na wojnę ze wszystkimi, nikt nie ma ochoty ani powodu pomagać jej w starcie, cytując nawet najciekawsze materiały. A ten jest naprawdę ciekawy i zasługuje na rzetelne dziennikarskie śledztwo. Więc choć sama zostałam na łamach „Gazety Polskiej” wykluczona ze „skromnych zasobów obozu niepodległościowego”, zachęcam do zapoznania się z wątkiem dwóch mieszkań Michnika w majątku Borowskiego. Tekst Anity Gargas można znaleźć na Salonie24. A jak już znajdziecie, może ktoś będzie miał jakiś pomysł, czemu mogła służyć taka dziwna transakcja. Bo bardzo chciałabym pozbyć się męczących wątpliwości, że może jednak mieszkania były Borowskiego, a Michnik tylko dał mu fałszywe alibi przed znienawidzonym CBA.

 

Dlaczego redaktor naczelny najpotężniejszej gazety w Polsce nie kupuje mieszkań na siebie, tylko zleca to przyjacielowi, bawiąc się w jakieś dziwne umowy powiernictwa? Tak właśnie zrobił Adam Michnik, któremu mieszkania – za jego pieniądze i na jego rzecz – kupił jakiś czas temu Michał Borowski, pakując się zresztą z tego tytułu w poważne kłopoty z CBA i skarbówką, bo gdy potem został wysokim urzędnikiem, zatajał mieszkania Michnika w swoich oświadczeniach majątkowych i naraził się na nieprzyjemne, choć ostatecznie umorzone śledztwo.

Pozostało 87% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości