Jan Guz, szef OPZZ mówi:
Nie można być zadowolonym z przyjętej przez rząd podwyżki płacy minimalnej. Mówimy tu o 1500 zł brutto, a ja chcę, żebyśmy mogli rozmawiać o stawce netto, bo przecież z niej żyje pracownik! Na rękę otrzyma on 1100 zł, za które nie sposób sobie wyobrazić przeżycia.
Trzeba również przypomnieć ekipie rządzącej, że odkąd przejęli stery w państwie, relacja płacy minimalnej do średniej krajowej spadła. Nie można podzielać optymizmu premiera Pawlaka, który cieszy się, że nadal wynosi ona ponad 40 proc.
Rząd nie zwraca też uwagi, że płaca minimalna oprócz ekonomicznego, ma również wymiar społeczny, czyli ten, kto pracuje, musi się za to wynagrodzenie utrzymać. Jeśli rosną koszty życia, musi też rosnąć płaca minimalna tak, żeby po godzinach pracownik nie biegł do drugiej pracy, żeby miał czas na wypoczynek i przede wszystkim oprócz siebie mógł utrzymać rodzinę. A obecnie praca i zarobki 15 proc. społeczeństwa wcale nie chronią ich przed ubóstwem. Decyzja rządu nie poprawi tej dramatycznej sytuacji.