Rafał Ziemkiewicz: Michnikowszczyzna jest na Tuska skazana

Media przestały być osobną, czwartą władzą. Są po prostu częścią systemu rządzącego. I w coraz większym stopniu posłusznym jego narzędziem – pisze Rafał Ziemkiewicz w tygodniku „Uważam Rze”

Publikacja: 28.11.2011 09:13

Rafał Ziemkiewicz: Michnikowszczyzna jest na Tuska skazana

Foto: W Sieci Opinii


Do roku 1980 oficjalny obraz PRL miał zawsze charakter sielankowy. W Polsce nie zdarzały się żadne nieszczęścia czy przestępstwa, nie było katastrof ani klęsk żywiołowych. Cenzura zatrzymywała nawet zdjęcia z wypadków drogowych. „Stal się leje, moc truchleje, na kombajnie chłop się szkoli” – podsumowywał telewizyjny przekaz owych lat Jacek Kleyff; złe wiadomości przychodziły tylko z USA i ewentualnie Gwatemali.


Wszystko było ładnie i pięknie do 1989 r., aż upadł komunizm. Wtedy narodziły się pierwsze niezależne tytuły, a prym na rynku zaczęła wieść „Gazeta Wyborcza”.


Historia ta wymaga osobnego, obszernego opisania. Osobne miejsce zajmuje w niej powstanie „Gazety Wyborczej”– wbrew legendzie nie tyle „pierwszej gazety prywatnej”, ile ostatniej gazety stworzonej de facto przez władze PRL, wedle obowiązujących w realnym socjalizmie mechanizmów i procedur zapewniających jej arbitralnymi decyzjami władz dominującą pozycję na rynku (Ryszard Bugaj nazwał to wprost „ostatnim uwłaszczeniem nomenklatury”). Niestety, wszystko to pozostaje w III RP – podobnie jak przebieg strajku sierpniowego czy życiorys Lecha Wałęsy – jednym z pilnie strzeżonych tabu, którego złamanie naraża historyków na los Sławomira Cenckiewicza, Pawła Zyzaka czy autora jedynej książki o powstaniu „Wyborczej” Stanisława Remuszki.


Publicysta „Uważam Rze” pisze:


Proces, który ukształtował obecny ład medialny III RP, to swoista konwergencja pomiędzy środowiskiem „opozycji demokratycznej”, w III RP skupionym wokół „Gazety Wyborczej” i Unii Demokratycznej, a PRL-owskimi elitami – artystycznymi, naukowymi i instytucjonalnymi, w tym także medialnymi. Założenia tej operacji wyłożył Adam Michnik jeszcze w latach 70., w polemicznym wobec „Gnidziego Parnasu” Piotra Wierzbickiego eseju „Gnidy i anioły”. W największym skrócie sprowadzić je można do zasady: zamiast budować dla przyszłej demokratycznej Polski nowe elity, przejmiemy te PRL-owskie. A więc - zamiast potępiać tych, którzy dziś gorliwie służą realnemu socjalizmowi, dowartościowujmy ich, kiedyś zaczną równie gorliwie służyć nam.


Rafał Ziemkiewicz zauważa:


Taki ład medialny III RP wyznaczał miejsce w niszy – w skazanych na chroniczne niedoinwestowanie, bo odcinanych od reklam, cierpiących na kłopoty z dystrybucją, a z czasem coraz częściej także nękanych administracyjnie pismach „prawicowych”, które w szerokim obiegu mogły istnieć wyłącznie jako obiekt szyderstw i potępienia.

Afera Rywina, dwuletni epizod rządów PiS, a potem hegemonia Donalda Tuska zmieniły nieco sytuację, acz nie uczyniły jej wcale uczciwszą. Tusk nie traktuje już środowiska Adama Michnika ani jego samego tak jak Kwaśniewski – jako mistrzów i przewodników. Korzysta z ich siły niszczenia i kreowania autorytetów, ale zdaje sobie sprawę, że wciąż wpływowa michnikowszczyzna jest na niego skazana i nie może mu się otwarcie przeciwstawić. Interesy władzy politycznej i dysponentów wpływowych mediów pozostają jednak wspólne w sferze zasadniczej – niedopuszczenia do zmian i zachowania władzy nad masowymi emocjami.


Co dalej z polskimi mediami? Rafał Ziemkiewicz podsumowuje:


Dziś media III RP wbijają Polakom w głowę dwie narracje. Pierwsza, starsza, to narracja michnikowszczyzny – o tym, że „europejskość” jest jedyną normalnością, dziejową koniecznością, nowoczesnością i nikt poważny nie może nie kopiować wiernie lewicowo-liberalnego wzorca ("Jakie pani ma poglądy? Normalne, europejskie” – Monika Olejnik w wywiadzie dla „Twojego Stylu”). Ta opowieść wymaga odcięcia od masowej widowni jakiegokolwiek głosu krytycznego wobec mód i szaleństw politycznej poprawności. Druga natomiast – rządowa – to narracja o zagrożeniu, jakie stwarza dla przeciętnego Polaka PiS, kibole i rozmaici ekstremiści z prawa, ale, mocą symetrii, i z lewa.

Do roku 1980 oficjalny obraz PRL miał zawsze charakter sielankowy. W Polsce nie zdarzały się żadne nieszczęścia czy przestępstwa, nie było katastrof ani klęsk żywiołowych. Cenzura zatrzymywała nawet zdjęcia z wypadków drogowych. „Stal się leje, moc truchleje, na kombajnie chłop się szkoli” – podsumowywał telewizyjny przekaz owych lat Jacek Kleyff; złe wiadomości przychodziły tylko z USA i ewentualnie Gwatemali.

Wszystko było ładnie i pięknie do 1989 r., aż upadł komunizm. Wtedy narodziły się pierwsze niezależne tytuły, a prym na rynku zaczęła wieść „Gazeta Wyborcza”.

Pozostało 84% artykułu
Publicystyka
Marek Migalski: Prawa mężczyzn zaważą na kampanii prezydenckiej?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Szary koń poszukiwany w kampanii prezydenckiej
Publicystyka
Marek Kutarba: Jak Polska chce patrolować Bałtyk bez patrolowców?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi przestać być warszawski, żeby wygrać wybory
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja w ślepym zaułku. Dlaczego nie mogło być inaczej?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska