W najnowszym „Uważam Rze” Semka zauważa:
W 1757 r. Rosjanie na życzenie Katarzyny wymuszają na Auguście III wyznaczenie właśnie Stanisława Poniatowskiego na polskiego ambasadora w Petersburgu. Zaczyna się kilkuletni okres, gdy traktowany jak zabawka Stanisław chłonie obietnice Katarzyny, że gdy razem obejmą trony w Warszawie i Petersburgu, szerzyć będą oświecenie w swoich krajach. W 1762 r. po zgładzeniu męża Katarzyna obejmuje tron Rosji i gdy rok później umiera August III, doprowadza do elekcji swego kochanka na tron Polski. Rosyjskie wojska asystujące przy elekcji wymuszają wybór i koronację Stanisława. Co myśli sobie świeżo upieczony król? Czy jest przekonany, że za taką przysługę nie trzeba będzie płacić upokarzających odsetek?
Okazuje się, że takie wnioski wcale nie są oczywiste. Semka przygląda się wystawie na Zamku Królewskim w Warszawie. I przywołuje m.in. fragment towarzyszącego wystawie katalogu, gdzie Michał Kulecki komentuje reprodukcję aktu abdykacji króla podpisanego po 24 października 1765 r. (Stanisław August przebywa w Grodnie pod ścisłą kontrolą władz rosyjskich bez wiedzy o targach rozbiorowych między Wiedniem, Petersburgiem i Berlinem):
Pozostało tylko nakłonienie Stanisława Augusta do abdykacji. Żądanie abdykacji przychodziło z zewnątrz. Prawo Rzeczypospolitej zakazywało królowi zrzeczenia się tronu, ale w tej akurat sytuacji nie miało to żadnego znaczenia. Władze rosyjskie dysponowały skutecznym środkiem nacisku w postaci długów królewskich, dlatego król, uzyskawszy obietnice uregulowania swoich zobowiązań przez wszystkie trzy zaborcze dwory, przystąpił do prac nad redakcją aktu abdykacyjnego.
Semka zauważa, że prawo Rzeczpospoiltej ustąpiło wobec siły srebrników rozbiorowych potęg. Dzisiejsza obrona króla Stanisława kojarzy się publicyście z „małym realizmem PRL” – będącym alibi dla „bierności i tchórzostwa”. Ta postawa, jego zdaniem, powraca. Gigantyczną wystawę na Zamku Królewskim objął honorowym patronatem prezydent Bronisław Komorowski. Piotr Semka uważa, że można wątpić, czy prezydent Lech Kaczyński objąłby patronat nad wystawą poświęconą postaci ostatniego króla, bowiem był wierny optyce II RP: